Wszystkie opisy są w oryginalnej pisowni nietknięte przez redakcję, a więc i z błędami. Jak mówią "old style - old school".

 

w Zielonej Gorze pamietam jak z Bartkiem M.  i Tomala (WSZYSTCY FC SRODMIESCIE)plus z kilkoma innymi (o ile dobrze pamietam Plichtus i Zachar stary)wbilismy sie z nudow do browaru w Zielonej Gorze (przez plot)i zrobilismy sobie mala wojne czyli bombardowalismy sie butelkami.......Byly niezle jaja. Mecz byl na takim wiesniackim malym stadionie ktory polozony byl obok stadionu lekkoatletycznego. Nic ciekawego sie na tym wyjezdzie nie wydarzylo.Napisac moge tylko to ze balowalismy w pociagu strasznie,i  Bartek M. zamiast w Gdyni to obudzil sie nawalony jak bombowiec w Olsztynie.... :)A  z Tomala,Bartkiem i Zacharem wyrywalismy dupy ...fajne byly tylko jedna miala sztuczne oko...ha ha
Nie jestem pewny czy to nie wlasnie podczas powrotu z tego wyjazdu szarpalismy sie z jakims wielkim typem  ktory wyciagnal na nas pistolet gazowy....ale udalo sie go zdusic i zabralismy mu pukawke....Lord powinien lepiej to pamietac,bo chyba jeszcze Ciety byl .
W Swinoujsciu takze bylem.Jechalismy pociagiem.Pamietam ze rozeszlismy sie tam po miescie,i ze na meczu bylo tam nawet duzo ludzi i siedzielismy po tej stronie po ktorej aktualnie siedzi smieszny mlynek Floty( w tamtych czasach ich jeszcze nie bylo). Bylo tez kilku z Pogoni z ktorymi normalnie gadalismy przed meczem. O ile sie nie myle byl to chyba nasz pierwszy wyjazd po spadku......Az plakac sie chce ze ten czas leci tak szybko......Od tego czasu minelo juz 20 lat...!!!!  to jest prawdziwy szok    Szczur
co do meczu Lech-Legia (pozna jesien 95) jechalem na ten mecz pociagiem z jednym kolega z Cisowej,ogolnie o przyjezdzie Arki wiedziala glowna ekipa Lecha i fc Gniezno, przed meczem zbieramy sie razem i przekonujemy policje , a glownie pan "liczy sie pierwsze P;-)) ze jestesmy niczym innym jak najwierniejszym fc Legii...wiec wszyscy musieli okazac dowody tozsamosci z Gdyni i okolic i zostalismy przepuszczeni przez kordon i znalezlismy sie na prostej drodze by dorwac Legie....zaczekalismy spokojnie az wszyscy "zgodowicze " Legii przejda policyjny kordon i ruszylismy najspokojniej na swiecie w strone sektora na ktorym bylo moze 40-50 Legionistow, a wlasciwie glownie ich zgodowicze z Pogoni,zdaje sie ze Chomik poznal Sz.od nas i sie zaczelo,Pogon&Legia wyrywaly wroty w gore sektora za plecy policji a my paru wylapalismy,w sumie policja dlugo nie wiedziala co sie toczylo..pare osob z Sz. i mna takze przeskoczylo przez buforowy sektor i zmieszalo sie z tlumem Lechitow,ale wiekszosc ekipy zostala otoczona przez policje i tak trzymana za bramka z flaga "Hooligans from Arka" do konca meczu. Glowna ekipa Legii caly mecz probowala dostac sie do owej 30stki zza plotu ale i m sie nie udalo....po meczu niezle balety w Poznaniu a potem to juz byla slynna impra w hotelu Gdynia itp itd;-)   4skins
Reprezentacja Wybrzeża - SV Werder Brema 15.07.1997 stadion Lechii

Środek lata, sezon jeszcze się nie zaczął a tu taka gratka dla kibiców. Dzień przed meczem bodajże w TVP 3 wypowiedzi znanych kibiców Arki i Lechii, że na ten mecz jest zawieszenie broni i nic nikomu się nie stanie. No więc z kolegami w barwach Gryfa i jedną flagą wybieramy się na zbiórkę na Wzgórze ( fajne czasy to były bo mimo, że nikt wtedy nie miał komórki ani internetu to jakoś zawsze się wiedziało co, gdzie i kiedy ). Na zbiórce melduje się ok. 230 śledzi i bez obstawy udajemy się skm-ką do Gdańska. Psy przejmują nas po wyjściu ze stacji Gdańsk Politechnika i doprowadzają pod stadion pod wejście dla gości. Kupujemy bilety i wchodzimy na stadion a tam ani jednego pieska. Przed meczem jako, że bardzo gorąco było idę pod sklepik z napojami i stoję w kolejce razem z betonami. Krzywe spojrzenia na mnie i mój szalik ale jak układ to układ choć już przed tym sklepikiem adrenalina osiągnęłą najwyższy poziom. No nic wracam do swoich a siedzieliśmy tam gdzie jest klatka dla gości teraz. Zaczął się mecz. Na płocie w naszym sektorze wiszą dwie flagi jedna Arka Gdynia a druga Gryf ta co została niedawno stracona. Gdzieś do 10 minuty jest spokój Lechia coś tam krzyczy my parę razy drzemy się Arka Gdynia. Młyn Lechii to ok . 8 stówek. Ok 10 minuty poszło ze strony Lechii AG k... ś.... My wstajemy i dajemy Wy śpiewacie my bijemy. I Lechia jakoś przestaje nas wyzywać. Ale robi się coraz goręcej nie tylko z powodu upalnego słoneczka. W pewnym momencie za naszym sektorem słychać okrzyk Bałtyk Gdynia! Chwila zastanowienia i po stwierdzeniu, że układ dotyczy tylko Arki i Lechii obie ekipy biegną już w stronę kadłubów ( a tak w sumie to chyba jednak nikt się nie zastanawiał tylko od razu biegł hehe) Arka dobiega tylko do wyjścia ze stadionu natomiast Lechia goni Bałtyk ąz na sam dworzec. Po powrocie na swoje miejsca pomiędzy nami a młynem Lechii siada stara ekipa Lechii m.in. ś.p. Dufo dla uspokojenia atmosfery. Przed końcem meczu zawijamy się ze stadionu ale wyjściem dla Lechii więc musieliśmy przejść koło ich młynu ich stara gwardia staje pomiędzy nami i nikogo z betonów nie przepuszcza. Wychodzimy ze stadionu zaraz za nami idze ta stara gwardia a za nimi 800 żadnych krwii Lechistów  Od nas Szczur szaleje i próbuje powstrzymać nas pochód i namawia do walki z nimi ale z każdym metrem jakimś dziwnym trafem robi się nas coraz mniej  W końcu dochodzimy na peron SKM i tam przygotowujemy się do walki ale ichnia stara gwardia nie przepuszcza betonów do tunelu prowadzącego na peron. W końcu podjeżdża kolejka i udajemy się do Gdyni a my do Wejherowa. Parę osób wysiada w Rumi gdzie widzianych jest paru kadłubów ale, że mnie tam nie było to nie wiem czy się coś działo. Takiej adrenaliny i strachu jak na tym meczu to chyba nigdy nie miałem i nigdy już mieć nie będe 
Po jakimś czasie w zinie Bałtyku można było przeczytać, że ten mecz w sumie to ich zwycięstwo a porażka Arki i Lechii bo musieli połączyć siły by dać radę Bałtykowi. No ale oni zawsze byli znani z bujnych fantazji i nie na darmo nazywano ich i ich kolegów z Lęborka "gazetkowymi naprężaczami"   Paweł w W-wa
w Paryzu Pasy przez caly dzien przed meczem mieli ciekawe przeprawy z roznymi "bialymi inaczej" gangami szczegolnie z wietnamcami ktorzy mieli wieksze noze od naszych przyjaciol koniec koncow policyjna oblawa i wiekszosc Cracovii polapana przez palantow a na mecz dotarla grupka moze jesli mnie pamiec nie myli z 16 osob, pod stadionem zostaja oni zaatakowani nie tylko przez Pogon( w pakcie bylo postanowienie o wyrownaniu porachunkow Cracovia_Pogon bez ingerencji innych klubow) ale tez przez Legie i Wisle, na pomoc im ruszylo paru Arkowcow...Lechia ktora byla tego dnia dobra banda ok 100 osob zachowala sie elegancko nie wtracajac sie,na samych trybunach flagi Arki i Lechii kolo siebie a pod flaga "Arka Gdynia" podczepiona mala bialo-czerwona szachownica "Legia". dym pod stadionem nie mial wplywu na atmosfere na meczu ktora byla niepowtarzalna. po meczu jednak pewne kluby oskarzaja nas o zerwanie paktu (kiss my ass hehe ) no i dalej poszlo w Polske co nie dalo sie odkrecic(pamietajmy era z przed telefonii komorkowej , neta itp). Z wyjaxdu pamietam jeszcze ciekawostke kiedy zaloga naszego busa spotkala dyszaca nienawiscia do Cracovii(!!!!) ekipe Lecha na moscie kolo Parc de Princes, na ich pytanie gdzie jest Cracovia Megafon odpowiedzial spokojnie ze nie wie, na to co bardziej krewcy poznaniacy wyjechali z tekstem "to ch..,nie ma Cracovii zlejemy Arke"...do niczego jednak nie doszlo.reszta jak wyzej.pozdro     4skins
Sparta Brodnica - Arka Gdynia

jechaliśmy wesołym busem. Kierowca (bodajże Zenek mial na imie) wyprzedzał na zakrętach, prawą stroną jezdni, masakra! Przed meczem chyba Pietruch wpada na pomysł żeby chamów lekko zaskoczyć. Padła propozycja żebyśmy wszyscy schowali szale, wbili się na ich sektor i na umowiony znak sygnał w 10 (?) minucie meczu zaatakowali. Jako że miałem plecak kilka osób daje mi szale na przechowanie i ruszamy. Po drodze zastanawiałem się z kim cholera gramy. Przed oczami przewijaly się szale klubów ligi polskiej (m.in. Jaga, Legia, Sparta), narodowe i kluby zagraniczne. Dochodzimy pod bramę, kupujemy bilety i zonk. Porządkowy każe mi otworzyć plecak!! Mówię że nic tam nie mam oprócz szalików. W odpowiedzi slyszę: Pokaż. Sraka jak ch.., bo chłopaki już weszli. Zobaczy szale Arki w plecaku i ch.. bombki strzeli. Miałem jakiś przedpotopowy plecak z wiązaniem dookoła zamknięcia przy którym trochę się musiałem natrudzić żeby otworzyć, a ludzie za mną już się niecierpliwią. Porządkowy mówi: Dobra! Wsadził rękę do plecaka, powiedział "ok, nie ma sprawy" i wszedłem. Czerwony jak burak, spocony jak nie wiem co znalazłem naszą ekipę. Sędzia wyprowadza zawodników, spiker przedstawia kluby, ludzie zasiadają na stadionie. Każdy z nas podekscytowany, uśmieszki na twarzach, patrzymy na siebie tak jakbyśmy chcieli sobie powiedzieć "już za chwile! zaraz się zacznie, jeszcze chwila:)" Nagle Śliwa wstaje oznajmia "A MY SWOJE!" i drze japę najgłośniej jak może: ARKAAAAAAAAAAAA GDYNIAAAAAA!!!! Plan nie poszedł tak jak miał pójść no ale trudno. Każdy rozdaje klapsy, dostają osoby wyglądające na potencjalnych chuliganów;) ale wiadomo że w tłumie ciężko i ktoś przypadkowy może dostać. Pecha właśnie miał M., który pierdolnął jakiegoś miejscowego Bonza (bodajże szefa straży miejskiej czy jakoś tak) i ma przez to klopoty. Po wszystkich zostajemy oddzieleni od miejscowych i zaczynają się - jak to ZAWSZE w takich przypadkach bywa - napinki ze strony Brodniczan. Kilku żuli zaczyna prowokować naszych, przez co G.(jeden z pierwszych założycieli stronki o Arce) również ma problemy. W drodze powrotnej zatrzymujemy się na rogatkach miasta, bierzemy udział w uroczystości zaślubin (pozdrawiamy młodą parę:D), a w miasteczku Nowe podczas postoju jakiś typek wyskakuje do mnie z kosą przez co zostaje srogo ukarany.   Yankee
Pamietam taz jak goscilismy 4 chlopakow z Arki (Pustki Cisowskie) Przyjechali na melanz do Krakowa w ramach "wymiany"
Dwa dni melanzu i siedząc na chacie u kumpla na Krakowskim osiedlu Wola Duchacka ktos wpada na pomysl aby uatrakcyjnic ten pobt w Krakowie jakims polowaniem na kundli z gejmonta 22. Po telefonach do Metala ustawilismy sie w Hucie na osiedlu Albertynskim v&v Kaziemierzowskiego jednego z bardziej fanatycznych osiedli zapchlonych kundli,było 4 Arkowców i 26 Pasiaków razem 3 dyszki konkretnej ekipki.Podzielilismy sie na grupki i skontrolowalismy kilka osiedli jednak dziewczyn z armi biTej gwiazdy nie stwierdzono,nagle jeden koles rzuca jak niema kundli to moze Hutnik bedzie bo za ok 2 godz mileli grac mecz w rundzie przedwstepnej pucharu uefa (to czasy kiedy bodaj wylosowali potem słynne Monaco)
Wiec wbilismy w tramwaj i bacznie obserwowalismy kazdy przystanek i osiedla ktore mijalismy az dojechalismy pod stadion Hutnika widzac brak kibicow nie wysiedlismy z tramwaju tylko pojechalismy dalej z tamtad jeszcze oko 3 przystankow jest do petli.Wracajac znowu brak kibicow Hutnika wiec jedziemy dalej,ale Metal mowi wysiadzmy i poczekajmy chwile moze ktos sie zjawi.
Rozproszylismy sie po całym skrzyzowaniu przystanek przed stadionem na suchych stawach i zobaczylismy dosyc duza grupe ok 50 osob idacych wzdluz kamienic w strone stadionu.Metal mowi stac i nie atakowac dopuki nie powiem,zblizajac sie okrzykiem oznajmili ze sa fanami Hutnika my bez odpowiedzi,Metal caly czas mowi "czekac" jak byli juz okolo 20 metrow od nas a my juz nie moglismy wytrzymac w koncu krzyknol "wojna wojna wojna Cra-co-via" i ruszylismy na nich.Kilka osob ucieklo ale reszta została mniej/wiecel tylu co nas i wywiazala sie dosyc fajna bujka ale my zdecydowanie atakowalismy i coraz wiecej przeciwników padalo na ziemie,nie pastwilismy sie nad nimi tylko szybko dopadalismy nastepnych krojac ich z barw odrazu,po krutkiej walce Hutnik sie zrywa w os.Na Skarpie Arka & Cracovia pogonila ich jeszcze kilka metrow i Metal krzyknol "odwrót" Osiedlami Nowohuckimi zrywalismy sie miedzy blokami przed psami,bylo juz z daleka slychac syreny.Wbilismy do jakiegos autobusu i oddalilismy sie z Nowej Huty.Beke mial jeden z Arkowców ktory czytal napisy na szalikach Hutnika "50 lat walki" a stwierdził ze pierwszy raz na oczy  widzial kibica "gómiorów"
Powrót na Wole Duchacką i melanz trwal nadal...    KENZO
Na ktoregos sylwestra (03/04 czy jakos tak) pojechalismy z G. z Grabowka do Krakowa na zaproszenie chlopakow. Odebrali nas chyba w dzien sylwestra z rana no i oczywiscie od samego rana melanz na Prokocimiu. Jak przyszlo do "wlasciwego" wyjscia na impreze, kolo godziny 20, bylismy juz konkretnie najebani. No ale nic, jakos tam dojechalismy, okazalo sie ze impreza odbywa sie w akademiku AGH na Krowodrzy (blisko stadionu Wisly), bo studiowal tam jeden z ziomkow do ktorego pojechalismy na zaproszenie. Impreza konkret, studenci, studentki, stoly powystawiane na korytarz akademika, prujace sie sprzataczki i wozny, ze halas, ze to, ze tamto. W ogole ciekawostka byl fakt ze wiecej tam bylo kibicow Radomiaka niz Cracovii i co drugi pokoj byl poobwieszany szalikami z Radomia. No ale nic, pilismy non stop, pelen melanz az przyszla godzina 23:30 i postanowilismy isc na Rynek, gdzie bylo chyba ze 100 tys ludzi. Od tego akademika w kierunku Rynku szlo sie wzdluz stadionu Wisly. Zblizajac sie do tego miejsca non stop dla zabawy podkrecalem kolege z Cracovii (niezly swir), ze bedzie awantura i dla podkrecenia spiewalem mu po cichu Wisla to stara ku... na ucho, ale on twardo mi mowil ze dzisiaj na spokojnie, bez awantury. Do czasu. Szlismy takim rozciagnietym kordonem brygady studentow/kibicow Arki/Radomiaka/Cracovii az zaczelismy przechodzic wzdluz stadionu Wisly. Jakiez bylo nasze zdziwienie, jak sie okazalo ze idacej dosc daleko z tylu dziewczynie kumpla z KSC jakis wislacki pies....wyjebal w ryj. Tego bylo juz za wiele i bylo wiadome ze impreza nie bedzie spokojna. Szybka zrywka za kilkoma wislackimi psami (nas bylo w sumie znacznie wiecej, ale Arka & Cracovia jakies 2+2), gonimy, gonimy, ale nogi mieli za szybkie. Na ich nieszczescie, zaczeli nam spierdalac w kierunku stadionu Cracovii, ktory jak wiadomo lezy bardzo blisko. Dodatkowym ich nieszczesciem byl fakt, ze w Aldze i Whisky barze (chyba juz ich nie ma?)  odbywaly sie pijacko-cracoviackie sylwestry. Szybki telefon do braci po szalu, zeby wyszli na przeciw kundlom, ale.... niestety jak to zwykle bywa w Sylwestra orange kaput i im sie upieklo. No nic, w raczej minorowych nastrojach, z krwawiaca dziewczyna kumpla i reszta brygady przemiescilismy sie dalej w kierunku rynku. Tam multum ludzi, ogolne spiewy, zyczenia, tak sie zlozylo ze jakas nieznajoma nam ekipa wokol darla ryje Wisla to stara ku.... Niewiele myslac ja z G. z Grabowka przylaczylismy sie do ich spiewow i alkoholizacji, zupelnie gubiac "nasza" ekipe. Jakies 30 minut po polnocy okazalo sie ze jestesmy zupelnie sami wsrod setki tysiecy nieznajomych ludzi, oczywiscie z wciaz nie dzialajacymi telefonami. Jako, ze ozcywiscie zdazylismy zapomniec jak sie idzie do tego akademika, postanowilismy isc w jedynym nam znanym kierunku - czyli stadionie Cracovii - poniewaz jak juz wspomnialem odbywaly sie tam imprezy na ktorej byl nasz inny kolega z zona. W koncu tam doszlismy, pamietam ze bylem zajebiscie glodny. I to grubo zajebiscie! Jedyne o czym myslalem to dojsc tam, wbic sie, zagrzac i cos wpierdolic. W koncu doszlismy, wchodzimy, pytanie czy jest L. (bo tylko jego znalismy) a tu slyszymy, ze L. nie ma bo... urzadzili sobie mecz pilki na glownej plycie boiska. Jako ze bylismy juz zbyt najebani by skakac przez plot postanowilismy wejsc do srodka baru mimo ze nikogo nie znamy. Wchodzimy, a tu peirwsze co slysze "impreza zamknieta, prosze natychmiast wyjsc itd". Kopara mi troche opadla, wiec mowie cos w stylu "yyy a mozna chociaz cos kupic do jedzenia bo jestem zajebiscie glodny (w ch.. zarcia tam stalo na stolach)". Laska zza baru mowi do mnie "Nie, nie ma takiej opcji, tu wszystko oplacone jest, a skad w ogole jestescie"? No to ja na to, ze z Gdyni, a laska do mnie "Sorry, ale nie wierze, moglbys pokazac jakis dowod czy cos?" No to ja na to, ze oczywiscie, wyjezdzam do niej z gdynskim dowodem i to byl poczatek mojego konca. Posadzili nas za pustym stolem, na ktory w ciagu 10 sekund trafil bigos, jakies miesa, szynki, szampan, w kurwe wodki oczywiscie. No i tak spedzilismy tam milo czas do jakies 3 w nocy kiedy w koncu odzyskalismy lacznosc ze swiatem, dzwonimy do "naszej" ekipy, mowimy gdzie jestesmy, ze chcemy juz spac, ze melanz itd, oni na to ze zaraz beda. Faktycznie, przyszli za jakis czas, ale z informacja ze.... spac to juz sie nie oplaca, bo za 7 godzin trening noworoczny i ze mamy tu sobie przeczekac, do tego wjechal jakis spirytus chyba w butelkach po oranzadzie typu skwar Tego bylo juz za wiele, nie za bardzo nawet wiem kiedy odpadlem, obudzilem sie spiac na krzesle w tym barze gdzies kolo 9, oczywiscie dalej melanz tak, ze z tego treningu noworocznego znow niewiele pamietam. Jeszcze mi sie nie udalo cos z niego wyniesc, mimo ze nie bylem pierwszy raz. Takze coz - pytania o dowod czasem sie zdarzaja,  a dowody czasem sie przydaja        Bartek
Pamietam tez derby na Ejsmonda z Bałtykiem jakos '97 ale pewny nie jestem.
Przyjechałem z panną 4 dni wczesniej do Gdyni,mialem "male" klopoty z prawem hehehe jechalo tez kilku chlopakow z Cracovii ale na inne dzielnice do swoich ziomków z Arki,ja oczywiscie na Pustki Cisowskie. Tam pamietam odbywaly sie urodziny jednego z chlopakow,melanz ostry i parodniowe pijanstwo... (masakra)
Jakos w dzien w ktorym mialem juz zawijac na Kraków chlopaki mowia ze dzis jest mecz z Baltykiem i ze pojade wieczorem po meczu,chcialem unikac jakiejkolwiek stycznosci z psami,bo mialem lipe i zwykle legitymowanie moglo sie skonczyc "leżakiem"
Ale w koncu poszlismy na ten mecz,dobrze wstawieni i panna zemna na meczu spotkalem chlopakow z podkrakowskich Proszowic,niepamietam liczby Bałtyku ale wiem ze duzo ich nie bylo i miali ze soba dwie flagi na płocie wywieszone od srodka sektora.
Poprosiłem ziomków z Pustek ze wrazie jak mnie powina psy niech odprowadza panne na dworzec i wyslali ja na Kraków,a ja postanowiłem pozbawic waszych sasiadow zza miedzy flagi,zaraz podbil do mnie kumpel Pasiak z Kazimierza i obgadalismy plan jak im jebnac flagi. Były dwie wiec przeskoczylismy przez ogrodzenie przy sektorze "górka" na delikatnym przypale bo widac bylo z daleka ze siedzielismy na górce wczesniej,ale nikt nic nie zauwazyl,mowie do Artka ty targasz ta pierwsza a ja ta druga i wrotki spowrotem,wybralem ta druga gdyz byla dalej a Artek dopiero uczyl sie "kibicowskiego" fachu Niewiem czy byl pospinany czy tak mu adrenalina uderzyła ale jak znalezlismy sie przy flagach to zlapal ta sama co ja tylko ze ja w polowie a on na koncu i targalismy ja razem a kraty blokowaly jej zerwanie,wtedy dobiegł Bałtyk i złapał ja od srodka,krzyknołem do kumpla zeby spierdalał bo sie zjezyłem i nie chciałem zeby z akcji wyszła lipa.jak ja puscił to ja zaparłem sie nogami o kraty i wyrwałem flage 2 lub 3 typom z Bałtyku i wrotki srodkiem boiska.
Pamietam ze jacys zawodnicy Bałtyku wyrazali chec zlapania mnie ale wtedy jeden zawodnik Arki krzyknol "zostaw go ku..." i tamci odpuscili, ja slalomem miedzy zawodnikami doleciałem do górki, pamietam ze cały młyn wtedy krzyczał "CRACOVIA-CRACOVIA-CRACOVIA" Przeskoczyłem płot do srodka flage oddałem chlopakom z Arki dostałem tam jakies graty i zaraz potem flaga sploneła. W przerwie meczu podbil Megafon i dawał 1,000pln za drugą flage,powiedziałem ze mozna pomyslec nad druga ale pieniedzy i tak bym nie wzioł,bylismy w rejonie sektora Bałtyku ale juz drugi raz nie ryzykowałem. Po meczu poszlismy gdzies na jakies bulwary w jednej z knajp siedzieli chlopaki z Polonii Bytom i tam przy piwku ucinalismy sobie bajerke na rózne tematy potem na wieczorny expres do Krakowa...
Meczyk jak najbardziej udany i fajnie go wspominam

CRACOVIA KRAKÓW-ARKA GDYNIA ZAWSZE RAZEM                                                                                     KENZO
wyjazd na cracovie do Malborka organizowalem ja ,na szybkiego bo dzien przed meczem dowiedzialem sie od Biezana ze jedziecie.Nie pamietam dokladnie ilu nas bylo z Arki ale cos ze 20-moze 30 dychy.W Malborku spodziewalismy sie gdzies Lechii,wpadamy na pkp ...a tu Cracovia ..uzbrojona po zeby w sprzed zabrany jakiemus rolnikowi.... ...pamietam ze prym wsrod pasow wiodl Sabra..... Razem wsiedlismy do pociagu relacji chyba Malbork-Elblag czy Malbork cos tam...W Elblagu luz...pamietam ze psy chcialy nas zabrac w czasie meczu,ale Craxa sie zbuntowala i razem ogladalismy mecz do konca..............fajne to byly czasy
ps.  Hokej w Gdansku tez zaliczylem...bo akurat dzien wczesniej wrocilem z Grecji po deporcie...Betony ten dzien pewnie lepiej pamietaja bo rwali zelowki jak zajace.......dwoch zdazylem ubic zanim dobieglem pod hale olivia...dodam tylko ze przegonilismy lechie i pod hala,jak i na hali potem sie troche lechia prezyla gdy sie dobrze zebrali,ale bylo tyle psow ,ze nic wielkiego sie juz nie wydarzylo Prawda jest taka ze to byly nasze czasy.... Pamietam dokladna date byl to 19 stycznia 1997 roku...o  rety ale ten czas leci szybko to bylo 12 lat temu.... Szczur
co do zgody Lecha z Cracovia kiedy oficjalnie powstala to sie nie wypowiem,jesli chodzi o nasze daty "graniczne" zgoda z Lechem i zawiazanie Triady nastapilo w zimie 1995/96 w Hotelu Gdynia. Sam bylem z Lechem na Hutniku wiosna 1996 i wtedy rzeczywiscie zgody Lech z Cracovia nie mial, natomiast oczywiscie ekipa Cracovii odebrala Lecha na dworcu i nastepnie udalismy sie do slynnego z roznych powodow PTTK (tam mn. wpadla z wizyta policja ch..wie po co).co do U. grajacego na gitarze pamietam to bardzo dobrze niezle jaja tam byly na Gorce, ale nic nie przebije powrotu z Polska-Anglia 97 przez Poznan i spiewow U. na dworcu w Poznaiu aree aree Romaaaa reeee,wytrzasnal fane ASR skads i to byl jego rekwizyt na caly dzien.mnostwo takich smiesznych historii z jego udzialem mozna przytaczac,z ciekawszych na przyklad wyjazd na Legia-Lech i szal w pociagu w czasie powrotu nikt nie wiedzial o co chodzi a U. biegal jak poj......po calym pociagu drac sie jeeeeeeest jeeeeeeeest,kazdy sie patrzyl jak na wariata a U. sie tylko cieszyl ze Pogon spadla z ligi po porazce w Belchatowie. To byly inne czasy....pozdro   4skins
sezon hokejowy bodaj 1997/1998 mecz Stoczniowiec-CRACOVIA przyjezdzamy w 4 dzien  wczesniej do Gdynii na balety i umacnianie zgody.Rano zmelanzowani udajemy sie w okolice jakiegos dworca kolejowego niestety nie pamietam co to za dworzec byl,tam z roznych stron Gdynii i porannym expresem zbiera sie reszta Pasiaków z Arkowcami.Cracovii ok 25-30osób Arki około 75-80osób cała banda typowo ekipa mocnych wrażeń. Podróż do Hali Oliwy mija na krojeniu Lechistów z barw ktorzy wsiadaja do "naszego" pociągu.Jakież jest ich zdziwienie gdy wpadają prostow nasze łapy niepamietam czy mielismy ogon w pociagu czy dopiero psy nas odebraly w Gdansku?
Pamietam ze prowadzili nas w strone hali,jakimis ulicami i cos w rodzaju tunelu lub jakiegos wiaduktu za ktorym stali uzbrojeni Lechiści,doskonale pamietam lecaca łopatę i jakies ...kilofy Lechia wyrzuciła co miała w rekach my wyczekaliśmy ten moment i zaatakowaliśmy,Lechia wrotki aż do jakiegoś parku lub jakiegos lasku za halą. Ogólnia panował totalny chaos,organizatorzy niespodziewali sie kibiców przyjezdnych chyba.Pobiegalismy troche po tym "parku" i po jakims czasie wchodzimy wszyscy na hale.Trzymali nas w jakis korytarzach niewiedzac co z nami zrobic i byly dwie nieudane proby wprowadzenia nas na trybuny,za kazdym razem okazywało sie ze to trybuny gdzie są kibice gospodarzy. W koncu wprowadzaja nas jakims wejscie na trybuny i polowa ekipy jest juz na trybunach a polowe nagle blokuja psy,znowu sie okazało ze nad naszymi glowami sa biało zielone szale,zaczyna sie awantura gdzie w pierwszej chwili siejemy postrach ale przewazajace sily Lechii odparły atak i wywiazala sie regoralna bitwa po naszej stroni walczyło ok 40 typa po drugiej ok 60 osób, reszta naszej ekipy została zablokowana w wejscie na trybune i niewypuszczona az do naszego wycofania sie do resztynaszej ekipy,na ponowny atak nie pozwalaja psy ktore caly czas dojezdzały i było ich coraz wiecej. Obici i ranni byli po obu stronach, barwy stracili tak Lechiści jak i Cracovia i Arka. Dobra akcja i dobra awantura.Pod Halą Lechia ponosi porażkę na trybunach akcja na remis. Potem juz tylko obustronny wrzuty na siebie i eskorta psów do samej Gdynii kolejką. Bardzo miło wpominam ten wyjazd....  KENZO
Pamietam ten mecz Jeziorak-Cracovia 96.Problemy były z busem ale jakiś na ostatnia chwile zalatwil Pietruch i pojechaliśmy.W Tczewie sie kilku dosiadło.Na meczu luzik Jeziorak na luzie bo mieli fane KSP na plocie cos sie tam Stomil krecił ale nie pamioetam dokladnie,wiem że Toffi poszedl gdzieś na miasto - potem go przynieśli na sektor w stanie nieważkości.cos mi zaświtało że chyba jeszcze Lech przyjechal kilka osób bo w okolicach wypoczywali.  Cygan
Ktos tu wspomnial Amice. Gdzies w okilicach roku 2000 nawiazalem dobry kontakt z chlopakami z Gwardii. Bedac na jakims z ich meczow w okresie wakacyjnym (nie wiem czy przypadkiem nie z Lechia/Polonia Gdansk) pojechalismy sobie na balety do Mielna. Jak juz wszyscy bylismy niezle wstawieni przypadkiem wpadl nam w rece koles paradujacy sobie w meczowej koszulce Amiki. Oczywiscie niewiele myslac go skroilismy, ale byl zdziwiony... Potem jeszcze nawinal sie gosc w koszulce Slaska ktory wylapal takie strzaly krzeslami barowymi ze dosyc smiesznie wyjebal sie na plecy przez cos w stylu naszego murku na bulwarze... Pamietam ze bylem tak zmelanzowany i wykonczony ze na koniec zasnalem na stojaco w jednej z dyskotek     Bartek
ta spontaniczna zbiorke na Widzew pamietam;-) kupa smiechy byla..Andrzeju Pomka i awans byl w 1992,pza tym mozesz opisywac w nieskonczonosc hehe,mi teraz przypomnialo sie jak bilismy sie miedzy soba w 1994 roku kto ma wykroic i naj...na dworcu niespodziewanych gosci z ...Amiki Wronki;-) ....odnosnie Amiki to dobra akcje zrobilismy w 1995 roku na ostatnim meczu sezonu Baltyk-Amica,my spadalismy z 2 ligi i chyba nikt nie pojechal na ostatni mecz do Dzierzoniowa,wiec ekipa na Olimpijskiej poszla sprawdzic "co slychac" u sasiadow zza miedzy. Byla to naprawde doborowa banda z panem "liczy sie pierwsze P.;-)" na czele wiec nie bylo ze to tamto....Kadlubki obrastali wtedy w piorka wiec lekcja im sie przydala,otoczylismy ich sektor na krytej,policja wyszla ze stadionu odpowadzajac Amike na dworzec,co bardziej nerwowi bialo-niebiescy zrobili jump przez plot na murawe,pilkarze zaczeli sp...bo mysleli ze beda zlinczowani czy cos takiego....wybrane cele zostaly przechwycone i skarcone przykladnie (mlynek SKS to bylo okolo 200 szali a nas moze bylo z 25-30)...pare osob zza miedzy nie zawitalo potem na Baltyk przez lata....potem pojechalismy jeszcze na Obluze pod Szafe i do Fonografu ale juz nikogo nie zastalismy......pozdro    4skins
Ja pamietam wjazd z antenami do pociągu kiedy wracała Lechia ze Szczecina bodajże.To był okres wakacyjny i na peronie czekały kolonie.W kilkanaście osób zaatakowaliśmy pociąg.Lechia chyba myślała,że ten tłum dzieciaków to Arka i barykadowała się w przedziałach lub spierdalała.Gdy się zorientowali o co chodzi nas już nie było.Pamiętam takich grubasów z Lechii,ktrórych praliśmy tymi antenami a oni jak tuczniki leżeli na ziemi.   Lord of North
Przypomnial mi sie wlsnie taki stary wyjazd trzecioligowy na mecz Wda Swiecie-Arka Gdynia.W tamtych czasach Swiecie bylo bardzo slawnym miasteczkiem w ktorym dosc dobry oklep zalapala Zawisza Bydgoszcz,a potem Lechia Gdansk.Oczywiscie nie za sprawa miejscowych chuliganow tylko wiezniow wypuszczanych w czasie weekendow na mecze w celu..przyuczenia do powrotu do normalnego zycia,czy cos w tym rodzaju.Wyzej wymienione ekipy tak rwaly ze Swiecia jak sie tylko dalo....przez pola,laki itd..........Jakies 2-4 lata pozniej przyszedl czas wlasnie na Swiecie.Pojechalismy tam w 3 autokary.Jak na tamte czasy bardzo dobra banda.Stadion tylko z jedna trybuna na ktorej oprocz nas oddzielonych kordonem milicji [jeszcze wtedy]siedzieli miejscowe buraki.Ludzi nawet duzo bo cos z 1500.Ale o dziwo panowal spokoj do czasu gdy z nudow zaspiewalismy -jebac Swiecie jebac....wtedy buraki podwineli rekawy i dawaj do nas........bylo by ciekawie ,ale psy ktorych bylo dosc duzo byly za bardzo czujne tego dnia...............Pamietam ze na pewno na tym wyjezdzie byl gacek i chyba ROZA ...........................takie byly wtedy czasy...
Dosc fajny byl tez wyjazd na ktorym w roku chyba 95 przypieczetowalismy awans do drugiej ligi,wyjazd na Pomezanie Malbork.Pojechalo nas cos z 800 osob moze wiecej.Juz w Gdyni na dworcu pkp byly walki z psami,ale to juz moze opisze ktos inny kto to pamieta,bo ja wtedy mialem za duze problemy z tego powodu....
  Tak sobie mysle ze trzeba by bylo wziasc do reki ksiazke Macka Witczaka w ktorej sa wszystkie daty i wyniki wtedy latwiej bedzie o dokladne opisywanie wspomnien.Teraz gdy poczytalem pierwsze 6 stron tego tematu cos mnie wzielo na pisanie,bo strasznie tesknie za tamtymi czasami
 ty Lordzie of North pewnie pamietasz nocny przejazd przez Gdynie Pogonii Szczecin ktorzy pociagiem Szczecin-Bialystok jechli na Jage...Pociag wjechal do Gdyni o godzinie 12 w nocy.....a my z antenami samochodowymi [ wtedy dobry sprzet....]i innymi rympalami wjechalismy Pogoni do pociagu...na bank byl wtedy Ciety,bo wbijal sie ze mna jednymi drzwiami do ich pociagu...haha.  Zreszta w tamtych czasach trzepalismy w Gdyni na pkp wszystkie pociagi ktorymi jaka kolwiek ekipa miala przejechac przez nasze miasto sexu i biznesu-jak to mawialismy...Zawsze miedzy Gdynia a Wzgorzem bambardowalismy ekipy ktore w latach 80-tych powracaly z meczow z Lechia lub Kaltykiem .Ale takie byly czasy...psy kibicow wracajacych z Lechii lub Kaltyku  odwozily na gdynski dworzec i czekaly na peronie z ktorego odjezdzal ich pociag.Ci chodzili do nocnego po alkohol i prowiant lub po dworcu..........a wtedy mielismy BINGO....... Te czasy na pewno pamieta Lord ...wiec moze dopisze cos o czym zapomnialem..Albo inna akcja.POGON wracala chyba z Lechii bylo ich dosc duzo ,i siedzieli na murku przy drodze prowadzacej z dworca pkp na hale targowa...wiecie gdzie .....blisko taxi przy sklepach spozywczych obok nieistniejacego klubu EXPRESS ...alez sie zdziwili gdy nagle z dachu zaczynaly spadac plyty chodnikowe ....rwali jak zajace.......
Pamietam tez fajna sytuacje ,gdy w Pucharze Polski gralismy z Widzewem w Gdyni na Ejsmonda.W kilkanscie osob postanowilismy zaczekac w okolicach naszego pkp na pociag z  Judolandii..........kazdy przygotowany,rurki metalowe zawiniete w gazetach...idziemy patrzymy- a tu w okolicach pkp krozy chyba ze 150 osob z Arki.....a prawie kazdy w reku trzyma gazete....ale bylo smiechu,nikt sie nie umawial,a tylu nas sie zebralo.... .............     Szczur
Jak jestesmy przy melanżach to pamietam chyba 96/97 jak pojechalem ze znajomym na  zaproszenie Gwardzisty w rewanżu za gościne w Gdyni
Zaproszenie dostalismy oczywiscie na derby Gwardia-Kotwica.
Przed wyjazdem dostajemy małą fane Pogórza by zawiesić ją na Gwardii.
W pociągu fane wrzucamy pod siedzenie w  przedziale gdzie siedzial dziadek,my na korytarzu wyczekujemy.W Słupsku trzepie Gryf pociąg ale jakos przechodzą obok nas  i wychodzą z pociagu.Na dworcu w Koszalinie dostajemy male zjebki od Kolekcjonera ze sami wozimy fane - na szczescie fane mamy w plecaku.
Mecz jak mecz , jakas awantura na miescie i melanż w Piracie !
Oj sie lało my mlodzież    a tu hasło pijjj  spiryt na popitke browar 
Z opowiesci wiem ze zaniesli nas do domu Karola goszczącego nas i w domofonie zapytali czy chłopaki z Gdyni u pani syna spia ? ona że tak , ale jak otworzyla drzwi zdzwiła sie  w jakim stanie ,rano tylko jego matka byla wqrwiona ze kumpel wypił jej kompot bo miala na obiad przygotowany        Cygan
Trupek też charakterystyczna twarz, którą się  pamięta z Ejsmonda Ciekawie sie robi w temacie, jak będę miał już stałego neta (a nie znikającego co chwila) to też dorzucę jakieś wspomnienia od siebie. Z wesołych sytuacji na szybkiego, podczas wyjazdu chyba do Tychów, bodajże 93 lub jakoś tak, (wygraliśmy wtedy 2-0) zajeżdżamy do jakiejś małej knajpy pomiędzy Łodzią a Śląskiem, około 3 w nocy, sprzedawca zaspany, a Adżala z Cisowej (w stanie już lekko pomrocznym) robi jemu sprawdzian z wiedzy o futbolu, pytania typu "a co pan sądzi o Górniku Wałbrzych" itp No i hasło którego nigdy nie zapomnę, Żywiec na żywca, hehe. Sam wyjazd w pełni udany, jeszcze wtedy była zgoda z GKS em, ale ich ówczesna ekipa była raczej procentowa. Z bliższych czasów, jakoś początek obecnego wieku, goszczenie Królowej Śląska na Obłużu, i terror alkoholowy wprowadzony przez Szczura, Polonia pojechała dwa dni później
Ciekawie zapowiadał się wyjazd na Ślęzę Wrocław, chyba 94 rok. Zebrało się nas około 40 -50 typa naprawdę dobrej bandy, wbiliśmy się w pośpiech Gdynia- Wrocław, i już w Sopocie obcinacze, tu nie pamiętam czy to było właśnie w Sopocie czy już w Oliwie, wyskoczyliśmy z pociągu za betonami, awantura była króciutka bo darli zelówki równo, w między czasie pociąg nam odjechał, wbiliśmy się w jakiś powrotny SKM do Gdyni, ktoś dostał cynk, że w Gdyni psiarnia zrobiła na nas obławę, wysiadamy w Orłowie i postanawiamy z buta dotrzeć do Gdyni. Przy dojściu z dworca w Orłowie do Zwycięstwa była kiedyś knajpa, ktoś ze środka krzyknął coś głupiego, momentalnie przeciąg w barze, nie zdążyliśmy wyjść a już było słychać syreny. Długo trwało zanim dotarliśmy do Gdyni, jako że przypał był spory, wyjazd wiadomo było że trzeba odpuścić, większość porozjeżdżała się od razu na chatę, my w parę osób wbiliśmy się na kwaterę do kolegi B na Starowiejską, tam melanż i nasłuchiwanie wyniku w trójce, oczywiście jak to w tamtych latach w plecy. Ekipa samochodowa która dojechała miała ciekawie, musieli się ewakuować na płytę boiska przed malinowymi nosami.    Mucha
wyjazd na Wisle i 0-9 w 1995 roku byl zajebisty,zcementowala sie zgod z Cracovia z ktora wtedy kontakt byl dosyc slaby (poza Swietymi Wojnami 1990/1991. pamietam mecz w pilke z ekipa Antywisla i porazke chyba 10-7 z tym ze my gralismy w martensach i na megakacu a niektorzy jeszcze wstawieni a Cracovia wystawila prawie zawodowy sklad,sam mecz paradia hehe 0-9 juz w 63 minucie pilkarze byli niezle jebn......zeby odstawic taki cyrk,pamietam ze potem juz nigdy nie mialem zludzen ze grajkowie Arki graja z sercem dla klubu,liczy sie kasa misiu kasa....   4skins
wyjazd do Gorzowa na mecz ze Stilonem,zapamietalem z kilku powodow.Pierwszy to taki ze zaraz po wyjsciu z pkp zostalismy zawinieci na kolejowy komisariat...i okazalo sie ze komendant kolejowej psiarni mial na nazwisko tak samo jak ROZA......ha ha 
ROZA pamietasz??? przeszukiwali kazdego ,ale flaszki nie znalezli....chlopaki wypili ja w celi .... .Nie pamietam tylko ktory to byl rok,ale bylo to cos koniec lat 80-tych....
   Swinoujscia nie chce wspominac wcale.... ....bo jak sie potem okazalo wracalem tam kilka razy w wiadomym celu.........
Ze starszych wyjazdow super byl wyjazd do Inowroclawia na Cujavie.Jechalismy samochodem marki ZUK. Wszyscy na pace,Macias kierowal....spieszylismy sie tak bardzo ,ze nawet nie zatrzymywalismy sie do toalety...tylko kto mial potrzebe to plandeka do gory.....i jechane,nawet gdy ktos chcial.......srac to wystawial dupsko i sral......a samochody jadace z tylu za nami zwalnialy aby....nikt im na maske nie nasral.... ....Pod kasy wjechalismy z piskiem opon.Macias wychamowal i wysypalismy sie jak gestapo.....a tam wielki poploch i wielka ucieczka miejscowych.Nie pamietam dokladnie kto tam byl,wiem tylko ze S.P Witas-Lennon byl na pewno i po kilka osob z Leszczynek i srodmiescia......ten wyjazd tez byl chyba z 18 lat temu...po meczu przegonilismy jeszcze burakow z Goplanii i wrocilismy do Gdyni....Na meczu podpalilismy jeszcze jakis sklad drewna pod trybuna na ktorej siedzielismy.Dymilo sie strasznie,straz pozarna gasila a my spiewalismy -tak sie bawi,tak sie bawi areczka...a bylo nas cos ze 20 osob ..dokladnie nie pamietam...Nawet teraz sie smieje...Ale to byly dobre czasy,bo tego ZUKA ktorym jezdzilismy znala cala lechia....znali go bardzo dobrze,bo w tamtych czasach polowalismy na nich co dwa tygodnie ....Na pewno kilka osob na forum pamieta jak robilismy na lechie tym zukiem lapanki przed ich meczami....To byly czasy.Zero monitoringu,tepa milicja...i wolna amerykanka......
Fajny byl tez wyjazd do Wodzislawia Slaskiego na mecz z Odra,Odra wtedy jeszcze fc Gornika Zabrze...Byl rok 1983.To pamietam dobrze,bo byl to moj pierwszy daleki wyjazd,no i chyba najdalszy w tamtym sezonie...Arka dostala sromotne lanie ,bo 4-0 bylo to dosc duzo jak na tamte czasy.Ale pamietam ,ze wtedy po pierwszych pieciu kolejkach mielismy zero punktow i 0-10 w bramkach.......choc byl to sezon w ktorym sie utrzymalismy w drugiej lidze.Ale wroce do wyjazdu na Odre.To co mi najbardziej utkwilo w pamieci to ta straszna ulewa ktora przeszla wtedy nad Wodzislawiem,az dziwie sie ze sedzia pozwolil na rozegrane tego meczu gdyz bardziej przypominalo to pilke wodna...Nie pamietam dokladnie ilu nas bylo ale cos ponad 60 osob.Dobra banda jak na tamte czasy z super ekipa z Tczewa- Kosa ,Kaszak,Dzini ,Bolek,Pudel ,Burmistrz i kilku innych wyjazdowiczow.Do tego paru wariatow z Gdyni i bylo wesolo.Na dodatek kilku chlopakow z Sopotu  z Romkiem i Tomala na czele i Sp. Erykiem...Ale to byly wtedy czasy......mialem 11 lat...!!!
No i po tamtym wyjezdzie dostalem swira i wtedy bylem jednym z najmlodszych sledzi ktorzy regularnie jezdzili na wyjazdy.....Az milo sie wspomina te czasy........       Szczur
''Moje najlepsze wyjazdy z tego czasu to Gwardia Warszawa i Nowa Ruda''.

Na Gwardii byłem ze3razy 3:2(przegrywalismy 3:0 i karny dla nich,obroniony),1:0 Kosecki i pamiętam remis chyba1;1.Ale może myślisz o tym meczu kiedy poszlismy nad Wisłę do takiej kufloteki, chyba ''pod syrenką''się nazywalo,niedaleko tego pomnika (Ciety i Chudy byli).I byl ogolny melanż i spiewy,aż nie zaczelismy śpiewać Polonia Warszawa,notabene nigdy nie byli na naszym meczu z Gwardią w tamtych czasach,ale ich bylo wtedy tylu,że mieli numery na szalikach.bez urazy..No i wtedy wstali jacys miejscowi i ku... jaka Polonia?Tylko legia!pare stołow przewróconych butelki kufle lataly,na sygnały radiowozów ewakuacja nad Wisłę i tak szlismy na stadion..kawał drogi.

Ciekawie było w tej Nowej Rudzie..oni grali o 1l my jak zwykle...Ale pojechało nas wtedy sporo ze150ciu plus zajechały zgody-Gorniki.Zajelismy knajpe nieopodal stadionu,spokojne raczenie sie piwem...i idą goście w barwach(takie jak śląsk) a my co jest za ryj.. i tam obok byla wykopana dziura przez koparke i ich tam powrzucalismy i kolejnych i oni tam siedzieli,a my churalne śpiewy nad nimi aż milicja wpadła i zaczely sie ganianki..
Chyba w 5 osob oddzielilismy się(Cegiełka ze Wzgorza byl chyba żyje  ) i na stadion,a tam na sktorze zobaczylismy flagi śląska łksy i parudziesieciu w szalach.Dostalismy filmu.. i na nich,a oni po paru strzałach w długa,pozrywlismy te flagi,podeptalismy(jakos nie było mody żeby zabierać,wywieszać poźniej do góry kołami,a konfidenctwo sie szerzyla komuna,a to wtedy z bomby ze dwa lata)cos pokrzyczelismy.. i znowusz psy, to poszliśmy juz do naszych na sektor,musielismy się pozamieniać ubraniami jakies czapki bo nas szukala psiarnia... mecz przegrany 2:1chyba
Tak z pamięci,Lord zapodał akurat takie dwa wyjazdy... a Szczur napiera  pzdr

Zagłębie spotkalismy jak wracalismy z jakiegoś wyjazdu może 87,a oni w paru jechali w tym samym pociagu na lechie.Pokazali nam swoje barwy, że trzymają z tym i tym i że śląska lubią mniej  ,a jak byla u nich lechia to ich najebali,a lechia w paru na nich nawet wtedy czekala.Następnie kiedys zbieralismy sie na jakis wyjazd3l na dworcu i akuratnie zajechal pociag z kibicami Zaglębia,przyjechali na Bałtyk1l8788rok chyba,myśmy do nich podeszli o sympatiach ,kto co był  ...i dalej już poszło.Jeszcze spadli grali z nami zgoda się umacniała,wspierali nas zawsze w Legnicy.
Ogólnie kiedyś  zgoda naszej zgody była i naszą zgodą chociaż zdarzały się wyjątki,a i potem jak wiadomo ta cała ''nasza'' koalicja się rozwaliła.

Troche przejrzałem ten temat i tam jakis jegomość coś tan pisał o Lechu i naszej zgodzie..i tak..z Nimi mielismy zgodę kiedy jeszcze inny klub z Gdyni nie miaŁ kibiców,a osobiscie byłem kilkanaście razy na Lechu w osiemdziesiatych latach,dosyc mocną grupą z Arki wspieraliśmy ich na finale Pucharu Polski z Legią na Widzewie 87-88,potem pamietny Piotrków Trybunalski  super puchar,aż do pewnego meczu reprezentacji w Poznaniu i wtedy nastał Bałtyk .pzdr     roza
przypomnialem sobie taki stary wyjazd do Walbrzych na mecz z Zaglebiem.Nie pamietam ktory to byl dokladnie rok,ale cos poczatek lat 80-tych .Jedziemy sobie do Walbrzycha,spimy w pociagu,az tu nagle pobudka-stacja Breslau[Wroclaw].Przy oknie stal S.P. Mrowa ze srodmiescia ,a na peronie pelno Slaska.Godzina 4 rano,a oni na to-z Arki jestescie? Mrowa odpowiada -TAK, oni -A ilu Was jest? Mrowa odpowiada-kilkunastu...A oni na to -czekamy na Zawisze...[tydzien wczesniej na meczu w Bydgoszczy Slask dostal dosc mocno po glowach]..wiec wam dzis odpuscimy,ale podszedl gosc ze Slaska i pyta sie Mrowy....a czy jest z Wami ROZA i Szczur?? bo jak sa to macie wpierol....Mrowa odpowiada ze ich nie ma .....lecz po chwili z przedzialu wychodzi zaspany ROZA i pyta sie -chlopaki jaka to stacja..Mrowa na dzien dobry tak jak stal przy oknie zostal zbombardowany.......  i bylo male wpierdol...Najpierw zabarykadowalismy sie w przedziale,szlo niezle gdy na korytarzu pojawilo sie takich dwoch swego czasu slynnych braci ze Slaska-Mazurow[dosc duzi panowie...]i wyrwali cale drzwi.Wtedy osprzetowany Slask wbil nam sie do przedzialu.Ja zdazylem wziasc w reke chyba ze 3 szaliki Arki i wyskoczylem przez okno....gonili mnie chyba ze 20 minut po bocznicy i tych pociagach ktore staly akurat w poblizu.Wskoczylem w byle jaki pociag ,ale gdy ruszyl okazalo sie na szczescie ze to ten sam pociag do Walbrzycha....Wszyscy dostali po glowach ,barwy potracone tylko te szaliki z ktorymi wyskoczylem przez okno nam sie ostaly......Dodam tylko ,ze Slaska bylo okolo 100 ,moze wiecej ,a nas chyba 11-tu...takie byly czasy.Czekali na nas tez  w drodze powrotnej ale akurat Gornik Walbrzych jechal na Olimpie Poznan o ile pamietam i rozgonili Slaska we Wroclawiu   Szczur
Party w Hotelu Gdynia to byla na prawde nie zapomniana impreza....Jak wiadomo to pierwsza chyba taka impreza w Polsce...hotel,alkohol,fajne laseczki.....i no wlasnie i Macias plywajacy w ciuchach i zimowej kurtce ... .nie zapomne gdy wyszedl z wody i przeszedl sie mokry po calym Hotelu ,wsiadl do taxi i pojechal sobie do domu...ale najbardziej to zalamany potem byl taxiarz....bo mial przymusowa przerwe na suszenie siedzen...Nie wspomne juz o odpalaniu w wodzie rac... ..nie zapomne tej wodki ,ktora chlopaki polewali kamienie w saunie...ha ha ,no i tego ze po tej balandze Hotel przestal wynajmowac basen na tego rodzaju imprezy...   Szczur
a ja troche o czasach "mrocznych" kiedy nasza ekipe wyjazdowa mozna bylo zmiescic do 9 osobowego busa bo poza tym nikt dupy z Gdyni nie ruszal,bylo to pomiedzy zabrzem i inwazjami na kadre a ursusem,olsztynkiem,kaliszem itd( kmwtw;-)). no wiec 1wyjazd utkwil mi w pamieci  busem do Chelmzy ,do Chelmzy jechala mieszana paczka chlopakow "niespiewajacych" no i po prostu paru fanatycznych kibicow Arki..bylo nas nie pamietam dokladnie ilu 8-9 plus kierowca fan Wybrzeza Gdansk...akurat mielismy wydrukowane szaliki Arka_KSP wiec prawie cala ekipa miala je na sobie..w chelmzy szok,na zasadzie cala wiocha czeka na Wielka Arke..no iwec nasza 9 osobowa inwazja ich nieco zawiodla...podbijamy pod kasy a tam policja zgarnia miejscowych zeby ich zaprowadzic na ich wlasny sektor pod eskorta..ogolnie smiesznie..jakies tam propozycje solowek nie zostaly przez autochtonow zrozumiane.....;-) wbijamy sie na sektor na krytej miejsowi na tej samej prostej jakies 40 metrow od nas poprzebierani w szale Legii ale tej z Warszawy....smiech i folklor....darlismy ryja caly mecz,po nim laskawie podbiegli podziekowac Zinho i Abel Salami..ogolnie wyjazd byl zajebisty,opis wrzucam dlatego zebyscie skumali ze to co nazywacie teraz "kryzysem" to bajkowa i komfortowa sytuacja bo na przelomie 96/97 Arka to bylo wlasnie te 10-15 zaangazowanych osob.....mowie o lidze bo na kadrze to sie nagle budzily demony ktorych na Ejsmonda a tym bardziej na wyjazdach nigdy nie widziano hehee.pozdro    4skins
z cyklu wyjazdy nieznane pare slow o wyjezdzie na Gornik Konin ktory to mial miejsce w 2 tygodnie po slawnej inwazji na Wronki 95 a Arka zdaje sie ze byla juz wtedy zdegradowana lub prawie.Jak to zawsze za starych czasow w Gdyni bywalo po zajebistej mobilizacji nastapila wtopa wyjazdowo-frekwencyjna.Nalezy bowiem zaznaczyc ze w ciagu 3 sezonow 2 ligi 1992-95 na mozliwych ponad piecdziesiat wyjazdow bylismy grupa wieksza niz kilka osob na moze 15 jesli sie myle prosze o statystki,a raczej sie nie myle bo jezdzilem hehe.ok wiec ruszamy do Konina nie prosta droga przez Poznan bo to przeciez byla najwieksza kosa a we Wronkach przestawilismy auto Banitom(malucha pozdro Ł-Lech ) wiec generalnie kirunek ten odpadal.jedziemy w 4 osoby przez Kutno..cala noc..dojezdzamy do Konina ok 7 rano pizdzi jak w kieleckim..zakupujemy browarki(byla to pamietam pracujaca sobota wszyscy walili do tyry i do szkoly) instalujemy sie w piaskownicy hehe niedaleko dworca PKP i niezadlugo zjawiaja sie ci co zawsze..pytajac ilu nas bedzie , my rezolutnie ze pare autokarow....wiec psy zwolali pol wielkopolskiej prewencji i tak dalej...caly dzien leje jak z cebra...po pewnym czasie smigamy do baru na dworcu  na jakas szamke..a tam ksero na scianach i oknach"dzis mecz pilki noRZnej Gronik KOnin-Arka Gdynia zajebac arkowcow zbieramy sie tu i tam i takie tam pierdoly heh" jemy zupe a do szyby przytula sie kilku bardzo mlodocianych koninan ktorzy na jeden ruch reka C. ktory podnosil lyzeczke do zupy sie zerwali..no jazda jak nie wiem..na stadionie w ch..prewencji,nas 4 polewaczka przy strugach deszczu hehe...potem dojezdza aut z W., sp Paw. i kims kogo juz nie pamietam...Konin i Lech zbiera sie caly mecz probojac nasza siodemke sprowokowac ale sp. Paw. rozgrzewka strechingu skutecznie ich zniecheca choc zbieralismy breszki caly mecz.ogolnie drzemy ryje 90 minut jedyne barwy to byl jeden szal i mikroskopijna flaga Szwecji..Po meczu wracamy z pilkarzami bez problemow (stawiaja obiad i browary) dzieki ostatniemu prawdziwemu prezesowi Arki Jackowi Dziubinskiemu..wyjazd z kategorii niezapomnianych..czasy byly inne ale fanatyzm ten sam..pozdro    4skins
odnosnie zgody z Górnikiem Zabrze i jej zakonczenia moge cos napisac......Nie pamietam kto gdzie i kiedy zapoczątkował przyjazn z kibicami z Zabrza,ale gdy ja zaczalem jezdzic na wyjazdy w roku 1983 to ta zgoda juz była.Wtedy byl w Gdyni dziwny klimat,bo trzymalismy z Górnikiem Zabrze,Polonią Bytom,Gks-em Katowice,Gks-em Tychy plus z wieloma innymi ekipami...Mi najbardziej odpowiadało jezdzenie do Zabrza i Bytomia,inni sledzie odwiedzali Tychy ,inni znowu Katowice....itd....ale wracajac do tematu żaboli.Zawsze jezdzila nas tam spora grupka....w czasach gdy Arka dołowała w 3 lidze ,lub chwilami grala w 2 lidze jezdzenie na Pucharowe meczyki Górnika to bylo niezle przezycie.Sam bylem tam cos okolo 25 -30 razy.Zawsze juz na PKP czekał na nas komitet powitalny.....i rozpoczynała sie zabawa w pobliskich lokalach/Najlepsze meczyki na ktorych byłem to napewno te Pucharowe......Górnika z Realem Madryt,Juventusem,Hsv Hamburg,Olympiakosem Pireus,Glasgow Rangers czy te ligowe derbowe z Ruchem ,Sosnowcem czy Katowicami...........Zabrze po tylu wizytach znałem juz prawie na pamięc.....[nie tylko ja ].....a koniec zgody z Gornikiem to o ile pamietam byl mecz reprezentacji w Zabrzu chyba ze Słowacją.A zgoda rozsypała sie dlatego ,ze Górnik zrobił sobie zgode z Ruchem Chorzów...ktora nazwali slaską siłą............Na tym meczu podziekowalismy żabolą za zgode i nasze kontakty sie zakonczyły...Oczywiscie nie dlugo pozniej ich śląska nowa zgoda sie tez rozpadła......zreszta to bylo do przewidzenia...Oczywiscie prywatne kontakty czesc z Nas utrzymuje do dnia dzisiejszego .     Szczur
Ok tym razem bedzie o wyjezdzie na Gwardie do Police,o ile dobrze pamietam bylo to w 2002 wiec nie tak dawno.Dzien wczesniej jakis mecz w Gdyni gralismy i goscilismy kibicow Gornika Walbrzych.Dwoch z nich chcialo koniecznie na drugi dzien jechac z Gwardia wiec chcac nie chcac zapakowalismy sie do slynnego Inter City do Koszalina o 4 rano ktgory byl zawsze najlepszym polaczeniem,last minute za 10zeta.Pociag ten jechal prosto do szczecina wiec w Koszalinie miala sie dosiasc dobra ekipa Gwardii.Dosiadlo sie .......11 chlopakow z wielkim sercem do walki( nie bez powodu jak sie potem okazalo ). Dojechalismy bez perzeszkod do grodu paprykarza a tam w drodze na przystanek tramwajowy komus z nas wydalo sie ze kogos tam widzial nas obcinajacego,ale sie zbyt nie przejelismy wiedzac ze ekipa paprykow jest we Wronkach.Tramweaj,przegub i po poltorej godzinie jestesmy w Policach( i niech jeszcze ktos nazwie to dzielnica Szczecina,kurna z Gdyni do Slupska sie szybciej jedzie.....). Na stadionie siadamy sobie przy zarciu i piciu do meczu jakies dwie godziny cisza i spokoj.Ktos tam zebral pare drewienek bynajmniej nie na rozpalke . Nagle pizd,huk i widzimy wysypujaca sie brygade Pogoni przez brame jakies 100 metrow od nas,heh,okazalo sie ze nie pojechali do Wronek.....Ja generalnie chcialem sie rozesmiac,bo na czele byl koles wygladajacy jak skrzyzowanie mutanta z 300 Spartan z diablem piszczalka i w dodatku nazelowany z ku... cyganskimi kolczykami jak kola rowerowe( . reszta z nich jednak nie wygladala tak humorystycznie,bylo ich troche wiecej od nas bo ok 20...dra sie zeby wyrzucic breszki i przejsc na boczne boisko,co robimy niestety frajerzy po podbiegnieciu podniesli brechy i ruszyli na nas.Juz w "pierwszym pierdolnieciu" ze zacytuje klasyka padl koles z Walbrzycha trafuiony poltoprametrowa brecha w czolo.Reszta jednak niespodziewanie dla starszych paprykow (nasza  srednia wieku baaaardzo zawyzona przez mnie to bylo z 17 lat w porywach). Lejemy sie z poltorej moze 2 minuty i nagle slychac taki k...nieprzyjemny trzask jakby ktos zlamal zapalke tylko ze 100 razy glosnej.Okazalo sie ze jeden z kung fu karate miszczow ze szczecina nadzial sie na stara dobra klinke Dr.Martensa i mu golen poszla.zawyl jak zarzynana swinia i koledzy zamiast dalej sie bic lapali go zeby nie upadlzaczely sie krzyki basta itp,wiec przerwalsmy choc uczciwie mowiac papryki osiagaly przewage strategiczna....pogon odeszla do aut zap[owiadajac dogrywke po meczu...my tylko wzruszylismy ramionami i poszlismy z kolesiem z Wcha do pobliskiego szpitala gdzie mial miec skan czachy.Na meczu napinka malolatow z Chemika Police ale na glownej trybunie widzielismy tych z ktorymi mielismy miec do czynienia po meczu....po meczu eskorta zostawila nas po cichej stronie dworca w szczecinie z haslem"macie 2 godziny do pociagu robta co chceta....." no to my na kladke i przed dworzec,widzac z daleka podskakujacych pogoniarzy rozsypalismy sie w linie i w nich....jazda byla konkretna,jeden z paprykow dostal swoim wlasnym hamburgerem w ryj zaraz polapala sie w tym wszystkim policja i nas powylapywala.w tym czasie frajerstwo ze szczecina kopalo kolesia skutego plastikiem i zostawionego przez paly na boku...teraz policja pilnowlaa nas do odjazdu pociagu i dalej sie nic nie dzialo.spodziewalismy sie zasadzki na trasie a tu nic.dopiero w bialogardzi policja zaczela nas napierdalac posadzajac o zerwanie hamulca ktory de facto pociagnal jakis nur kiedy przespal swoja stacje.....po jakichs 14 godzinach bylismy z powrotem w Koszalkowie,zaaaaaaajebisty wyjazd,folklor jak nie wiem w swiecie lesnych ganianek i "bojowek".pozdrawiam     4skins
1997 rok lato i puchar Polski w Koszalinie Gwardia-Pogon. Wybieralismy sie tam roznie tzn. poszczegolne grupki na wlasna reke. Ja przyjechalem na do R. dzien przed meczem byly tradycyjne balety w niezapomnianym "Piracie" itp itd. Od rana przy zajebistej pogodzie umacnialismy zgode z KSG , dojezdzaly tez nastepne osoby z Arki. Pod dworcem wycajalismy jak moga przyjechac poszczegolne fc paprykarzy.Genialnym jak sie okazalo pomyslem bylo poczekac na pociag z Kolobrzegu ktorym jak uwazalismy ktos moze przyjechac. . Jednak niektorzy zrobili sie glodni( prawda Szczurek? ) i wybrali sie na zupe. zostalo nas na dworcu 7 wspanialych z Arki i pojedyncze osoby z KSG. zbunkrowalismy sie w pociagu na peronie obok i juz z daleka moglismy zobaczyc wymachujacych szalami z okien fanow pogoni. Czekala ich niemila niespodzianka.Bylo jak w Mechanicznej Pomaranczy( cos takiego jak z chrobrym w glogowie podczas wspominanego tu wyjazdu na miedz-Arka). tylko ze tym razem dorwalismy kolegow granatowo-bordowych.Jatka byla nieziemska,buty,strzaly,jakis niewielki sprzet(ave Cracovia ) jednym slowem Boot Boys Party postawil sie jeden,slownie jeden koles ktory obecnie jest jednym z szefow ekipy sportoiwej pogoni.Machal pasem trafiajac tu i owdzie( dlatego co niektorzy jak ja maja pare pamiatek z tego wyjazdu,dobrze ze nie wybil zebow heh).Poniewaz policja nie czekala na ten pociag mielismy czas posprzatac w srodku heh.Skasowalismy bodajze 10-11 szali w tym wszystkie oprocz jednego legii. Jeden z szali zostal wypruty nozykiem ze spodni kolegi z pogoni.....Potem ewakuacja z dworce i pytania do "glodnych" od nas jak smakowala zupa( dla przyejzdnych z pogoni zupa byla za slona ). Udalismy sie na stadion i niepotrzebnie spoczelismy na laurach a pod stadionem z aut wysypala sie dobra ekipa pogoni i zaskoczeni wycofalismy sie na z gory upatrzone pozycje.Na meczu fiesta (fakt ze moze niepotrzebnie spiewalismy piosenke o Andrzeju Kujawie) i fajne podchody w celu zdjecia kolegi G. z Broni Radom( tez w sumie bez powodu-mlodziencza ulanska fantazja ). Potem wieczorem balety w Koszalinie wyniku nie pamietam?. Jakis miesiac po tym dostalem kartke pocztowa od Pogoni z gratulacjami za udana akcje(takie old fashion z przed epoki telefonii komorkowej). To tyle,pozdrawiam      4skins
3 liga wyjazd na Zaglebie Piechcin idiota jesli ktos pamieta ze taka miejscowoscw ogole istnieje, a co dopiero ze gralismy za taaaaakim klubem,nie tak dawno temu zreszta. Wyjechalismy rano pociagiem bardzo zgrabna zaloga, z Dz. na czele w koszulce Ajaxu( jechali ludzie po nim z tego powodu oj jechali). Byl to dziwny okres na Arce,bodajze 96 jesien ale moge sie mylic,rozpad ekipy uderzeniowej z kadry z zabrza 95 a przed ekipa"ustawkowa".No wiec jechalismy do Inowroclawia pociagiem a stamtad przez Barcin  autobusem przegubowym do metropolii Piechcin. Tam poniewaz miejscowi spinali sie afiszujac koneksjami z Zawisza wiec postanowilismy rozgonic towarzystwo przed kasami,nikt nie wiedzial ze za plotem wysokosci czlowieka jest bardzo zgrabny oddzial zomowcow,no wiec wzielismy na buty "zawiszolubkow" a z za tegoz plotu wycyla sie twarz gliniarza szukajacego rozumu wzrokiem-kur... co sie tu dzieje??? ale byla z nimi jazda po chwili,ale dalismy rade bo bylismy na wspomaganiu (browar Kujawiak zdaje sie) potem odprowadzono nas na sektor,nikogo nie zwineli, w sumie prewencja chyba miala radoche ze zmierzyli sie ze slynna Arka hehe. Wiekszosc ekipy w 70 minucie przy wyniku 1-1 udala sie na pociag,inaczej nie daloby sie dojechac do domu.Ci co zostali zobaczyli 2 bramki naszej squadra nieazzura i tez udali sie w droge powrotna.Ekipa z pociagu miala jakies ganianki ze zlodziejami butow z Zetki w Bydgoszczyale raczej nie poniosla strat. ogolnie baaardzo egzotyczny wyjazd ktory mozna porownac tylko z...
1997 roku PP z Mewa Gniew szok. Nasza odrodzona ekipa uderzeniowa udala sie tego dnia ale mlodziez nie lubiaca jezdzic w sumie na kadre dla pokazowki raz,dwa razy do roku wybrala mecz Arki. Jako ze nikt nie wiedzial ilu nas pojedzie wynajelismy autokar z opcja odmowienia zeby w razie czego pojechac pociagiem. Pod dworcem w Gdyni jednak mila niespodzianka(nie dla kierowcy ktory chcial wpuscic tylko przepisowe 49 osob) i jest nas ok 70. wbijamy sie po dlugich negocjacjach na poklad,ekipa powiem szczerze zajebista,zero pozerow,ludzie majacy po co najmniej kilkanascie wyjazdow a do tego bylo sporo narybku(chrzty na tyle autobusu hehe,to byly czasy).wyruszamy z Gdyni przez witawe jednak autobus to byl zlom totalny i juz na wjezdzie na chwarznienska zdechl. Towarzystow jednak bawilo sie zaj.... wiec nie przejmowalo sie tym,jeszcze..... potem autobus zjeb...sie za Tczewem,tu sie okazalo ze w ogole koles nie ma klocka hamulcowego,my na to g...nas to obchodzi jedziemy dalej wiec pojechalismy a on tak z 500 metrow przed kazdymi swiatlami zwalnial zeby zalapac sie na zielone.Niestety dostalismy eskorte ktora o defekcie nie wiedziala nic hehe.radiowoz wiec przed kolejnym skrzyzowaniem zostal "przestawiony" przez nasz pojazd.K...ale sie dzialo hehe,prokurator przyjechal itd....Wszyscy mieli beke jak nie wiem tylk oze ktos tam niesmialo stwierdzil ze na mecz na bank nie zdazymy.Jakos nikt sie nie przejal? podjechal autokar zastepczy, i zajechalismy pod stadion,my wyjazd z autokaru a policja chciala nam wjechac do autokaru......nieunikniony konflikt interesow i zadyma gotowa,pare butow z obu stron leca buteli fajna "sztachetowa"wymiana zdan z zomo.koniec koncow bylo juz po meczu(zajechalismy w 90 minucie przy wyniku 9-2 dla nas). podziekowalismy pilkarzom i w droge do domu.bylo wesolo,oldschool przez 10 godzin....co jednak nie da sie porownac z.....
Wyjazdem na turniej halowy do Pucka(chyba zima 1997-98).Na Arce dzialalo aktywnie wtedy gorea kilkanascie osob,a towarzystwo co piatek spotykaloa sie w niezapomnianym "pubie" Piekielko na pogorzu. w ktoras z sobot przedluzylo sie to do 5 rano,wiec w ok 10 osob postanowilismy udac sie do Puecka wspomoc nasza druzyna w wiejskim turnieju halowym. Bylismy na mega kacu a w Pucku o 6 rano w nd nie ma za wiele atrakcji.Obudizlismy wiec posterunkowego pytajac gdzie jest otwarty sklep,ten skierowal nas na hehe...meline,kolega Koz... pojechal wiec taryfa i przywiozl paliwo. Wyruszylismy wic na plaze (przy mniej wiecej minus 15 stopniach) ale zaczelo sie robic nieciekawie kiedy na koledze Mir.... skupily sie pytania skad wlasciwie on wiedzial o tym turnieju itd.... bo tubylcy nie czaili ze cos takiego ma sie w ogole odbyc,o ktorej i gdzie. Zwiedzilismy wiec wszystkie hale  sporotwe w miescie i okazalo sie ze turniej jest o 10 w jedne jze szkol. wbilismy sie na hale wieszajac dwie flagi(zdaje sie brytyjke i konfederatke) i w miare rozkrecanai sie turnieju dopingowalismy Areczke z calych sil...a kiedy Arka nie grala spalismy na lawkach 5 minut przed meczem Arki budzeni przez dyzurnego. W Arce zadebiutowal wtedy bramkarz Darek Gladys (poprzednio z lechii i to przez wiele lat) , my caly turniej spiewalismy "Darek wygramy, i lechie Ci przebaczamy" i takie tam.Po turnieju Darek zlapal plusa bo podszedl pod sektor z krata zywca i podziekowal w imieniu druzyny za doping.Powrot do Gdyni byl w zajebistych nastrohjach tylko na Vitawie w 147 dwoch z naszych spotkalo chyba z 15 kadlubow jadacych na ich coniedzielny sped do bordasa na chwarzno ale zakonczylo sie tylko na paru szturchancach.eh,to byly czasy...pozdro        4skins
Bylo lato 1995 roku.Postanowilismy wybrac sie na mecz kadry do Paryza.Z zebraniem chetnych na autokar nie bylo problemu.Bardzo dobrym skladem wybralismy sie najpierw w okolice Słupska na mecz naszej Areczki.Tam wszystkich było cos z 3-4 stówy.Wizyta nasza w tej wiosce stanowiła dla mieszkancow prawdziwe swieto.......Bylo to dla nich prawdziwe wydarzenie.Arka chyba wygrala,a my udalismy sie w kierunku Polsko-Niemieckiej granicy.Juz tu mielismy przejscia z celnikami,poniewaz mielismy pismo ze jestesmy druzyna juniorow ktora jedzie gdzies na turniej do Francjii,a obok kazdego lezał kij do bejsbola..co nie podobalo sie strazy granicznej,no i czesc ekipy byla zalana w trupa...ale udalo sie wyjechac z kraju....W chyba Bochum o ile dobrze pamietam zatrzymalismy sie na miescie,udalismy sie na basen,a potem poznawalismy okolice centrum.Wieczorkiem ponownie zebralismy sie w autokarze i udalismy sie juz bezposrednio do .....Amsterdamu....miasta sexu i biznesu.W Amsterdamie podzielilismy sie na mniejsze grupki ...bo wiekszosc marudzila ze jedni chca pozwiedzac,inni chcieli sie zabawic,inni popic itd....Sam Amsterdam zrobil na mnie super wrazenie.Bardzo ładne miasto,mili ludzie,fajne dupy na ulicach i ogolnie ok....zdziwilismy sie dopiero gdy trafilismy na tak zwana czerwona ulice...i zobaczylismy ze tam juz jest prawie caly sklad naszego autokaru!!!
Tam omalo nie doszlo do zadymy z miejscowymi alfonsami....gdy stanelismy na przeciw siebie miejscowi alfonsi podniesli do gory koszulki -pokazali klamki....po czym powiedzielismy im sorry i grzecznie sobie poszlismy......Zabawa trwala do bialego rana.Potem udalismy sie juz pod Paryz gdzie mielismy zarezerwowany hotel .Tam kapiel,jedzonko na szybko i chwile pozniej bylismy juz w Paryzu.Zwiedzanie miasta,kupowanie pamiatek,słowem udawalismy turystow......Nastepnego dnia mecz.Rano udalismy sie autokarem do Paryza.Przed centrum zobaczylismy porozbiegana Cracovie ktora wczesniej przegonila miejscowych czarnuchow.Kilku ziomkow z Craxy zabralismy do autokaru.Pod stadionem zostalismy zaatakowani przez legie ,pogon plus wisle z jagiellonia,ale wyszlismy z tego starcia zwyciesko.Myslelismy ze na stadionie dojdzie do walki z innymi ekipami z kraju,ale bylo spokojnie.Sam stadion PSG po prostu super,choc dla zabojadow stary to obiekt.....to takiego jak u nich stary do chwili obecnej nie ma w kraju nad Wisłą...........Fajny klimat i cos ze 4000 polskich kiboli...byly chyba wszystkie polskie najwazniejsze ekipy...Dobry doping,slowem fajne przezycie...............Ale najsmieszniejsze było to,ze w drodze powrotnej gdzies w Niemczech zatrzymalismy sie aby zabrac stopowicza.......o dziwo byl to stary wierny kibic Arki -
Kajtek.....No i potem juz spokojnie dojechalismy do domu      Szczur
zapodam wyjazd do Radzionkowa
mocna ekipa, oczywiście impreza już od samej Gdyni, w Gdańsku spokój, jak zawsze kiedy jedziemy konkretniejszą ekipą problemy zaczynają się w Bydgoszczy.pytamy kanara ile bedziemy stali, pada odpowiedź, że ok 20 minut, więc kilku chłopaków wyskakuje uzupełnić zapasy. Gdy tylko znikają w tunelu pociąg rusza, szarpanina z psiarnią i nie udaje się zaciągnąć ręcznego Po jakimś czasie dostajemy info, że chłopaki ścigają nas taksówką  (moge sie mylic, ale wydaje mi sie ze to byla taxi) jeden z naszych źle to zrozumiał :melanz:i myślał że oni na nas czekają trzeba zatrzymać pociąg, leci chamulec, z jednej jak i z drugiej strony żadnego światła w zasięgu wzroku co wskazuje na brak jakiejkolwiek cywilizacji :lol5:później dzwonią, że dojadą następnym pociągiem i nam podróż do Bytomia mija bez żadnych więcej przygód. W Bytomiu oczywiście miłe powitanie, niekoniecznie chlebem i solą :piwko:Zakwaterowanie w hoteliku Bytom  1miejsce i udajemy sie do jakiegoś zajazdu, na dalszą część powitania . Po meczu udajemy sie na rynek bytomski w celach konsumpcyjnych. Ja rano budzę się na szczęście w hotelu, reszta ekipy ponoć dobrze się bawiła i integrowała, tym razem z żeńskimi przedstawicielkami ruchu kibicowskiego w Bytomiu Rano planujemy wyjazd, ale po dogłębnym przeanalizowaniu rozkładu jazdy, okazuje się, żę pociąg którym mamy wracać nie pojedzie, bo zwyczajowo w niedziele nie kursuje :wsciekly:Szybka decyzja i już jedziemy MPK do Katowic, aby pojechać do Krakowa na Wisła-Polonia Wbijamy się w SKM i jedziemy. Ekipa około 20 osob, w tym ok 15 mlch. Przypałętał się oczywiście kanar i A. wziął go na bok na rozmowe. Po chwili przychodzi A. z kanarem i ten drugi mówi tylko ,  że jakby co to go tu wogóle nie było , bo się bał. A. zapytany co nawciskał kanarowi powiedział " panie my nie mamy na bilety bo nas  w Katowicach napadli ,pobili i okradli, a musimy dostać się szybko do Krakowa w celu (nie pamietam jakim)"Podróż mija spokojnie,az do czasu kiedy to nie zawitalismy do Trzebini, ja stwierdzam , że na Wiśle wisi taka flaga jak Trzebinia i nie zdążyłem tego dokończyć, a W.ganiał juz po peronie jakieś ścierwo. 2 szale do przodu, plecak uciekł. Potem była partyzantka, na następnej stacji wywieszamy szmatę przez okno i krzyczymy "chodźcie do nas" no i przyszli. Wpadają do przedziału i chcą przybijać piątki ale L. nie wytrzymał i z okrzykiem ARKA GDYNIA !!!  ZBOMBARDOWAŁ  psa tak , że ten nadział się na klamkę od drzwi :)Sprzątamy truchło i wynosimy psa do kibla, zeby sie umyl i spadał, bo dziś dla niego meczu nie będzie. Potem jeszcze afere zrobiła kanarzyca, która dzwoniła do swojego pieskiego synka , żeby odpuścił sobie mecz bo w pociągu jadą mordercy z Gdyni  :brawo:Dalej nie zaobserwowano juz psiaków, tylko co stacje , jak pociąg ruszał, z krzaków wyłaniały się psy i rzucały w nas fakami. W Krakowie spokój, oczywiście pasiaki  kontynuowali z nami , to co zaczęli dzień wcześniej Bytomianie  , na mecz nas nie wpuszczają, awantura z policją i ochroną, pizza u Metala i spadamy na Hute. tam 2 dni uzupełniania płynów i we wtorek rano ze Szczurem meldujemy się w Gdyni, lekko zmęczeni, ale zadowoleni. Kolejny wyjazd zaliczony     Slavko88
Byl rok 1988 a ja wraz z Kiełbim postanowilismy udac sie na swietą wojne .Cracovia podejmowala Wisle na Kałuzy.Pojechalismy dzien wczesniej i zapasem gotowki.Jechalismy w przedziale z samymi starymi babami...ale bylismy zdziwieni gdy staruszki wysiadly i okazalo sie ze jestesmy bez dokumentow i kasy...Bujalismy sie po Krakowie az wreszcie poznalismy chlopaka z Cracovii ,ten zabral nas do siebie na chate,pobalowalismy i przenocowalismy u niego.Nastepnego dnia udalismy sie pod stadion Cracovii na miejsce zbiorki.Wisla zbierala sie na dworcu pkp i spod dworca w okolo 2000 grupie wyruszyli pod stadion Pasow.Zwarta grupa czekalismy na Wisle.W pewnym momencie ukazal nam sie pochod kibicow Wisly.Fajnie to wygladalo ...gdyz nie bylo widac konca.Dwie grupy byly mocno uzbrojone,choc dodac trzeba ze byly to jeszcze czasy Wisly-wtedy chyba najlepszej ekipy w kraju.Doszlo do starcia,choc nas bylo duzo mniej i trzeba bylo uznac wyzszosc Wislakow.Na samym meczu fajny klimat.Wisla zajela caly łuk ktory obecnie nie istnieje.Wyniku nie pamietam...dawno to bylo....ale tak nam sie spodobalo, ze rok pozniej czyli 1989 i 1990 bylismy z kiełbim ponownie goszczeni przez naszego kumpla z Cracovii...Oczywiscie na prawie wszystkich dzielnicach dochodzilo tego dnia do wiekszych ,lub mniejszych awantur.Na meczu okazalo sie ze z Gdyni dojechali inni ,i bylo nas troche wiecej.Po meczu spokojnie wrocilismy do Gdyni.To byly inne czasy niz obecnie...Teraz troszke ciezej jest rozkrecic cos konkretnego pod stadionem...Lepsze byly derby o ile sie nie myle w 1990 roku gdy po walkach z psami obydwie ekipy połączyły sie i wspolnie zaatakowaly psy,poczym zdemolowali pol Krakowa i robili co chcieli ....   Szczur
W Lesznie biegalismy po peronie szukajac Lechii w pociagu i wtedy z okna wychylił sie moj kolega z Lechii.....F.....Z    I powiedzial mi czesc..... no i juz wiedzielismy gdzie jest lechia....wpadlismy do pociagu ale F....z wyskoczył przez okno i sie zerwał..potem napotkał chłopakow z Lubina ktorzy pojechali do Leszna autem i liczyli na ewentualne spotkanie z Lechia.Kilku lechistow sie zerwalo,ale chyba z 17-tu [moge sie mylic czas......to bylo kilka lat temu] zabarykadowalo sie w przedziale..ale gdy pociag ruszył wiec dostali czas do namysłu [2 minutki] i sami otworzyli drzwi.Wpadlismy kilka klapsów...i pozabieralismy im wszystkie barwy ktore mieli...w tym ich wszystkie kominiarki......dodam jeszcze ze było nas chyba 10-12 osob....to tyle od mojej soby w tym temacie...
ps. w Poznaniu czekał jeszcze Lech ...ale nie mieli juz nic do roboty....   Szczur
Rok 99 czy coś koło tego.Piątkowy wieczór. Jedziemy na Zagłębie L. - Legia. Jedzie nas z Gdyni około 10, w Tczewie jeszcze z 5 wsiada. Bodajże w Lesznie pociąg ma godzinę postoju. Tczewiacy wychodzą na miasto ze sprajami, my śpimy. Wracają po pół godzinie, zaraz za nimi służby porządkowe. Wywlekają Tczewiaków i Ci muszą wszystkie napisy zmazywać. Jedziemy w komplecie dalej. W Lubinie imreza, jesteśmy na dyskotece. Zagłębie chce nas wszystkich spić. Nie chciałem żeby imreza się dla mnie za szybko skończyła więc poszedłem na parkiet. Kolesie z Lubina ciągną mnie do stołu na dalsze picie. Przepychamy się na żarty. Podchodzi do nas Ireneusz K. ( były piłkarz Legii, obecnie chyba Płocka a ówcześnie Zagłebia i reprezentacji młodzieżowej ) i uderza mnie z bańki. Mimo wypitego alkoholu udaje mi się odsunąć głowe więc uderzenie nie jest takie mocne. Konsternacja i chwili ciszy. Ja w delikatnym szoku ( o co kaman? ), Ci z Zagłębia zrobili się czerwoni na gębach, tamten też zaskoczony ze Ci mnie puścili i stoją w szoku. Zaczynają mnie przepraszać ( że to nieporozumienie, że go zaraz najebią itp ), inni zabierają  piłkarza na bok. Mówię żeby go zostawili.Ten przychodzi,czerwony jak burak przeprasza, mówi że myslał że jestem z Legnicy a kibice Zagłębia chcą mnie wyprowadzić, zaprasza na piwo i jeszcze z 2 godziny marudzi jak mu głupio.                                       W niedziele mecz ale oprócz obustronnej napinki i przepychanki z ochroną nic się nie dzieje.Wieczorem powrót. Od chłopaków z Lubina wiemy że Lechia szalała w kominiarkach po murawie na meczu Śląska z bodajże Odrą Opole. Wiemy że będzie ciekawie. Pierwsza przesiadka - Głogów. Przechodzimy ze śpiewem przez dworzec. Gdy już jesteśmy w pociągu pojawia se trzech zwiadowców. Zobaczyli nas i palą wroty. Za chwilę lecą już w 2 dychy. Wysypujemy się na peron. Rzucają kamieniami i śmietnikami ale przeganiamy ich z peronu. Po chwili to samo ale już nie wracają. W odjeżdżający pociąg lecą za dworcem kamienie. Druga przesiadka - Leszno. Wiemy że w pociągu z Wrocławia do Gdyni będzie wracająca Lechia. Część naszych wbija się do pociągu,częśc biegnie peronem szukając przeciwnika.   Z wejścia wyskakuje na peron prosto na mnie koleś w szalu Lechii. Powalam go na ziemię i kroje szal, G. wali go kijem w łeb. Wbijamy się do pociągu i dalej szukamy przeciwnika.Są już następni ale pojawiają się sokiści i pały.Po przepychance z sokistą muszę uciekać z dworca. Kitram się na jakiejś bocznicy i postanawiam poczekać parę godzin do rana. Kombinuje że albo będzie mnie szukała milicja albo na dworcu jest Lechia wyrzucona przez naszych z pociągu włącznie z tym kolesiem którego szal miałem przewiązany wokół pasa. Po godzinie słyszę nawoływanie. to G. mnie szuka. Mówi że pociąg dawno już odjechał. Jego plus 3 Lechistów ( ten od szalika i dwóch bardzo wysoko postawionych w hierarchi Młodych Orłów - mniejsza o ksywy ) zawinęła i spisała milicja. Jako że mieliśmy wszyscy wspólne problemy ze stróżami prawa postanawiamy że bedzie spokój. Tych dwóch ważniejszych z Lechii  boi się jechać do domu przez Poznań więc wraca do Wrocka a my jedziemy dalej. Mamy bekę z tego typa z od szalika bo nas nie poznaje i mówi że ktoś mu szalik skroił i przywalił kijem w łeb. W Poznaniu kolejna przesiadka. Zawiązujemy umowę z Lechista że się nawzajem nie wydamy. On myśli że w Poznaniu będzie Lech a my że wyrzucona Lechia. Wychodzimy na peron a tam nasi. Skroili Lechię z szalików, 7 kominiarek,jakiś zdjęć i innych pamiątek, pośpiewali razem (!!!!) parę piosenek chwalących Arkę  a następnie wysiedli myśląc że następnym pociągiem będzie wracał F. ( jeden z tych co wrócili do Wrocka ) z flagą Młode Orły. Beka była do samej Gdyni.       ASAR
Wracajac do tego wyjazdu na Zawisze.Razem z sp Marim po nocnej imprezce cisniemy na zbiorke.Mielismy wynajety autokar.Ekipka nie byla najgorsza, nas mlodych okolo 30 reszta wyjazdowicze.Jechaly jeszcze auta i bus chyba(jechali osobno) -nie pamietam ilu nas bylo ale nie o to tu biega:) .Dojezdzamy pod sam stadion-wychodzimy sie wylac a nagle M i G cisna sprintem na korone stadionu,chociaz wcale zesmy nic nie planowali.Trzeba bylo szybko konczyc i ich gonic.Dobiegamy juz razem i walimy przez plot-przelazlo nas chyba na poczatku ze 30(potem dobieglo ze 30 ) Zawisza wysypal sie z sektora bo dobieglismy do granic ich mlyna-na przodzi tam byly typy z Jastrzebia,chlopy jak z ogniem i mieczem.Same chlopy od pluga oderwane ,glowy lyse a z przodu grzywki.Zaczal sie dym w ktory sie wpierdalaly psy bo stalo ich kilku obok.Bilismy sie dosyc spora chwile,oni z pasami i butelkami od nas jeden mial teleskopowke.Walczylismy na koronie i bylo malo miejsca,tak ze nie mieli nas jak podejsc.Czesc od nich starala sie podejsc od strony krzeselek.Ale jakos nie mogli sie przebic.Dym zakonczyly psy ktore wybiegly z bramki w plocie miedzy nami.Niestety czes,ta druga co przeskoczyla plot od nas nie wytrzymala cisnienia  i chociaz dym nam szedl calkiem niezle to tyly raz spierdalaly ,raz wracaly.Co zreszta mialo konsekwencje w dalszej czesi podrozy.
Wrucilismy na swoj sektor i po meczu podroz powrotna.
Wracalismy przepelnionym autokarem.Na jakiejs stacji byl przypal z jakims debilem bo ukradl wodke.Zjechaly psy,kontrola itp.Pamietam ze ktos wtedy zauwazyl auto i mowil ze sie za nami kreca,ale zesmy to zlekcewazyli-jak sie pozniej mozna bylo domyslec byly to betony.Po drodze do domu na jakiejsc wypizdzialej dziurze wypierdalamy polowe autokaru(nie pamietam ilu nas jechalo ale duzo nadprogramowo) za kare ze uciekali wtedy w Bydgoszczy.Do rusocina jechalismy z obstawa radiolki.Na swiatlach chyba wbija sie Lechia ,w kilkadziesiat osob.Szyby wylecialy szybciej niz ktos zdazyl pomyslec co sie dzieje.My akurat siedzielismy z tylu ,M podbiega do drzwi zeby wybiec i minol sie z siekiera o centymetry.Z przodu siekiera wleciala na siedzenia.Kierowca dla gazu i spierdolilismy.Tyl drze morde "stoj" a poczatek "jedz".Kierowca zwalnia gdzies po stu metrach jak by sie chcial zatrzymac-ale ci z przodu mu to wyperswadowali niestety.I tak przewietrzonym autokarem wrucilismy z wyjazdu do Gdyni w bardzo mieszanych nastrojach.Po calkiem udanym "meczu" w bydg do porazki w Rusocinie.   mlch
Jeszcze w drugiej lidze wypadl wyjazd Arki do Myszkowa. Mielismy na ten wyjazd zalatwionego busa, ale jak sie okazalo bus nie przyjechal albo bylo za malo chetnych (juz dokladnie nie pamietam). Stoimy sobie w 4 na dworcu i myslimy co zrobic. Szybka rozkminka na PKP i juz wiemy ze w zadnej inny sposob do Myszkowa nie zdazymy. Patrzymy po sobie, przypomnienie terminarza i juz wiemy - Gwardia Koszalin gra w Bydgoszczy z Polonia.No tak, przeciez weekend nie moze byc zmarnowany. Dzwonimy do chlopakow, ale to byly czasy gdzie nie kazdy jeszcze mial komorke i tak sie zlozylo ze wszyscy z Gwardii mieli powylaczone telefony. Niewiele myslac jedziemy we 4 (ja, K.  - kibic Glasgow Rangers, A.- skinhead i chyba F. z Oksywia) nie wiedzac w ogole czy Gwardia pojechala na swoj wyjazd. Dojezdzamy pociagiem do Bydgoszczy no i oczywiscie nie wiemy gdzie stadion. Spytalismy jakiejs baby, wbijamy sie w miejski autobus ktory nas zawiozl pod sam stadion. Wysiadamy, na koronie stadionu widzimy miejscowych (wciaz nie wiemy czy jest Gwardia) no to K. do nich - Ej, gdzie jest sektor gosci??? Tamci zdebieli, pokazali nam palcem gdzie, to szybszym krokjiem sie tam kierujemy., Wbijamy sie no i na szczescie jest Gwardia w jakies 30 osob + 4 Arka Chelmno. Byla juz chyba przerwa, a te pajace z Polonii Bydgoszcz biegaly po koronie stadionu machajac rekoma i ogolnie sie rozgrzewajac. Smialismy sie z nich. Jak sie pozniej okazalo zrobili nam zajebista kamionke w Nakle, krzykneli cos ze nas zabija w Pile ale strach chyba nie pozwolil. Wyjazd zaliczony     Bartek
teraz opisz Wam bardzo pamietny dla mnie i Muchy wyjazd 2 ligowy na Ruch Radzionkow....Pracowalismy wtedy razem,i trzeba bylo cos wymysliec,aby wkrecic jakis kit jego byłej juz zonce dla ktorej Arka to było samo zło......Postanowilismy ze po pracy Mucha juz nie wroci do domu,bo bedzie przypał i afera,wiec pojdziemy do mnie....Do zonki zadzwonilismy ze statek w Stoczni wypływa w próbny rejsik po porcie i ze kilka osob  w Tym Mucha-musi wypłynąc aby w razie przypadkowej awarii ekipa remontowa była na miejscu...Oczywiscie na wszelki wypadek poinformowalismy jego przełozonych i kumpli z pracy jaki wałek robimy....aby w razie telefonu od zony nie wygadali sie....
Po pracy kilka browarkow i wyladowalismy w Pociagu.Bylo NAS WSZYSTKICH NA MECZU O ILE DOBRZE PAMIETAM 64 OSOBY.Po zajeciu miejsc w Pociagu okazalo sie ze pociag jest tak naładowany,ze psy musza jechac na korytarzu......Gdy pociag ruszył pamietam jak w przedziale w ktorym jechalismy juz my plus Ml-Ch  I kilku innych pojawil sie Ś.P Mariusz.....z siatką Whysky....Oj dosc szybko mineła nam podróz do Bytomia.....Pamietam jak w pewnym momencie jeden z psów zapukał,otworzył drzwi i powiedzial-przepraszam panowie ,ale my tez bysmy sie napili....ale zaczelismy sie smiac......poczym ktos mu odpowiedzial-ze trzeba sobie k.... było kupic.........No i dojechalismy.Wraz z Polonia na meczu bylo nas okolo 300 osob.Po meczu Mucha sie ulotnił pierwszym pociagiem,bo zonka dzwonila jak pojebana.....Akurat mial farta bo trafił na jakis expres czy pospiech i po 6 godz byl w Gdyni.....Okolo polnocy dzwonila do mnie kilka razy i sie awanturowala-Gdzie jest moj mąz.......powiedziala ze wie ze ja oszukalismy....ale miala mine gdy po okolo godzince po tym gdy dzwonila do mnie -on wszedl zmeczony z ....pracy do domu...i jeszcze ja zjebał ze mnie niewinnego terroryzowala przez telefon......ha ha ha .
Ale Mucha pokazał ...klase...on dobrze wie ,ze Arka jest tylko jedna...a żonke mozna zawsze zmienic.....[oczywiscie nie robie mu siary ,ze wymieniłem jego ksywke w tym opisie...gdyz pisze to w moim i jego imieniu..   Szczur
Baltyk Ruch lata 90-te. W ponad 100-ke bardzo dobrej bandy czekalismy na Ruch juz w Gdyni na PKP o godzinie 6 rano.... Ale bylo bardzo duzo psow,i jakakolwiek akcja z naszej strony nie miala szans powodzenia,wiec wsiedlismy w auta i jechalismy cały czas za Ruchem idacym na stadion wraz z psami.W pewnym momencie na ul.Slaskiej obok stacji benzynowej kilku z nich poszlo sie odlac w waskie podworko....oczywiscie chwilke im to zajelo,cała ich grupka juz kawałek odeszla  wiec oni zostali przez chwilke sami.Szybki wyskok z samochodu ...wjazd w podworko-łapiemy typków i zadajemy im pytanko,[dwoch  z nich mialo zawiazane  szale na brzuchu[zółto-niebieski pasiak.....Elany]skad JESTESCIE??? a oni wołaja -nie bijcie NOS ,MY SĄ GDYNIOKI.......smiechu bylo duzo,bo mówiąc ślaską gwarą sami sie wydali skad są.Dostali po głowach ,a szale trzeba było ..nozem odciąc tak mieli powiązane....I tyle odnosnie tego meczu z tego co pamietam.. Szczur
Bałtyk - Ruch  lata 90-te. Juz od rana obczajalismy w Tczewie na dworcu jaka liczba jedzie Ruch.Na dworcu dosyc konkretna ekipa R-ki pogonila naszych ze sprzetem.Byli juz przygotowani na Trojmiasto;).Zaraz za nimi udalismy sie do Gdyni gdzie na miescie juz bylo czuc ze bedzie sie dzialo.Przypadkowo trafiamy jednego zablakanego i obitego juz typa z Ruchu i zostawiamy go w spokoju.Jakos tak sie zlozylo ze na slynnym waskim przejsciu w Redlowie zebrala sie dosyc pokazna liczba Sledzi wiec kryjemy sie na torach z trzech stron zeby nikt nie ucekl i czekamy.Co sie ktos pojawil-kontrola i wyplata jak trzeba.Nie pamietam wszystkich akcji ale co chwila cos trafialo w nasze rece i ile radosci przy tym bylo .Utkwila mi w pamieci jedna starsza grupa kadlubow ktorzy z spiewem szli w nasza strone.Akurat spiewali Mz-etke w ich stylu gdy wyskoczylismy.Rozbiegli sie zaskoczeni, pogubili piwa( choc jeden uciekal z piwem do konca ) ktos tam wylapal i stracil barwy.Ogolnie kilka szali trafilo w nasze rece.Sam mecz to spokoj.Po meczu jak zawsze dla nas ciekawy powrot i trafil sie szal w Gdansku.Z tego co pamietam wlasciciel dzielnie walczyl (bylo ich trzech reszta patrzyla w okno, zreszta nas tez nie wiecej) i afera na caly wagon ale w koncu nie dal rady.Napewno cos pominalem ale dzien byl bardzo ciekawy. Krystian
Polska-Niemcy 96r Zabrze
Wyruszamy z placu spod urzedu miasta w nocy 2-3 , nie wiem nie pamietam 2-3 autokary naprawde "fajnej"  ekipy.Jeszcze przed wyjazdem kierowcy jednego autokaru cos nie pasuje wiec szybka zrzuta i "doplata" i jedziemy Macias mial cisnienie ale jako że chcieliśmy jechać i wrócić to odpuscił.
W drodze jak zwykle gdzieniegdzie oczywiscie promocje i jedziemy dalej.
Z tego powodu jeden z autokarów ma problemy z milicja i stajemy na trasie i czekamy na nich.A był to autokar ten najbardziej "sportowy".
Ogólnie podróż minęla spokojnie.
Dojeżdzamy do Bytomia tam wysiadamy i udajemy sie na rynek na ktorym czeka juz Lech i Cracovia baaaardzo konkretne ekipy.
Tam mała cola i hamburger  i ruszmay na tramwaje.
Na ten mecz juz wiekszość ekip w kraju oficjalnie zapowiedziała że sie nie pojawi ze względu na bardzo wysoką cene biletu,rzeczywiscie tak było.
Ja sam bilet zakupiłem dopiero w tramwaju od chlopaka z Lecha ktory miał ich chyba tyle co pani w kasie  a sprzedawał je za 1/10 ceny 
Jestesmy w Zabrzu.Tam milicja prowadzi nas podobno w całkiem innym kierunku niz stadion wiec ruszamy  w strone stadionu i sie zaczeło- milicja na nas - i hasło pasów  HEJ HEJ CRACOVIA  ostre starcie na ulicy niestety dociskaja nas pod bloki i ostre palowanie- oj ostre
Jakos ustalo i ruszamy na stadion,sektor i jestesmy.
Na stadionie poza nami razem L+A+C 300-400 osób tylko Górnik Zabrze był w wiekszej ilości.Male grupki Pogoni,Zagłebia Sosn,Legii kilku.Na stadionie pojawiaja sie szwabki w ponoć dobrej bandzie /podobno kilka stówek/wiekszość łysi OI 
Na meczu pala Polską flage przez co cisnienie wzrasta,zamiesznaie wykorzystuje bodajze Pogoń i kroi szwabkom ich flage,wkracza milicja i niestety do starcia nie dochodzi. "U" z Lecha nawet sam chcial wyskoczyc na niemców 
W czasie meczu kilku 4-5  L+A+C przeganiaja pod stadionem 15-20 osob z Legii i Pogoni.
Tego dnia nic szczególnego sie już nie wydarzyło.
Na stadionie zasiedlismy na sektorze dla gości,Górnik siedział za druga bramka,a szwabki na prostej okok Pogoni.     Cygan
Fajnie wspominam dwa mecze jako "nieproszeni goście"  Bałtyk-Ruch i Bałtyk-Wisła Kraków  jakoś 94/95 ten pierwszy raczej spokojny,ten drugi bardziej ciekawszy - w drodze na stadion milicja zakazuje nam wejscia na stadion a co najlepsze wyrazili zgode ale bez jakiegokolwiek dopingu /komu    i okrzyków/ na co my że ok a pod kasami hasło ARKA GDYNIA !!   
Wchodzimy na stadion zasiadamy na poczatku torów, pod zegarem jako "goście" siedziała Wisła+Lechia, Bałtyk na swoim miejscu przy mostku.
Na meczu spokój.Po meczu jakieś zamieszanie na moście i milicja zaczyna pałkowanie i ganianie,ja z -nie wiem dwoma trzema osobami zmykamy pomiedzy osiedlem na wzgórzu , tam dołanczamy do jakiejś grupy - jak sie okazało byli to kadłuby którzy przed ... nami wiali    ale jako że to nas było 3-4 ich 20-30 to my musieliśmy sie ewakuować.Kto wtedy miał "gruby"rękaw szwedki wiadomo było że chowa tam barwy.
Niby nic takiego ale fajnie wspominam tamte ganianki.
Co poniektórzy stadion opuszczali z drugiej strony gdzie teraz market real-wtedy był tam jeszcze dziki las,krzaki itp.    Cygan
Pamiętam rok 1997r wyjazd pocągiem specjalnym na Polska-Włochy w Chorzowie.
Podróż spoko-ustawiliśmy sie z kilkoma z Gwardii Koszalin i razem siedzimy w przedziale.
W Sosnowcu lecą komentarze że miejscowi wyruszyli w sile ok.1500 osób / nas ok.300+ sporo Lecha+Cracovia.Ogółem spokojnie 700 konkretnej ekipy.
Pod stadionem jesteśmy bardzo wcześnie - co poniektórzy starzy udali sie do kina inni wylęgiwali sie na słońcu.
Najśmniejsze sytuacje były jak szła jakaś "ekipa" fans polska reprezentacje    a my okrzyk Lech-Areczka-Cracovia od razu zmieniali tor drogi
Na mecz wchodzimy - poniektórzy przez płot,widzimy że obok wejścia wchodzi prawdopodobnie Śląsk więc wszyscy ruszają najpierw na nich póżniej pod słynną góre na sektory Śląskiego a potem na ich sektory.Potem spokojnie wszyscy wracają.Siedzieliśmy tuż za bramką ,obok nas GKS Katowice a z drugiej strony Lechia Gdańsk / która wg.komentarzy co poniektórych miała najlepszą ekipe tego dnia/ ale raczej byli spokojni.Podczas meczu Katowice pare razy krzyczy brzydko na Arke wiec paru z Arki wskakuje w ich sektor,później obstawiaja ich sektor psy a oni dalej na nas bluzgi.Jeszcze podczas meczu jak dobrze pamietam to gość z Motoru pomylił sektory    i chyba zaczął wieszać jakąś fane u nas na sektorze  dostało sie jemu ostro
Na meczu ogólnie spokój - po meczu na miescie gonimy konkretną bande Zagł.Sosnowiec ale gdy dobiegamy do głównej ulicy - ani duszy !! nikogo nie ma !!
Na dworcu widzimy że jest pociąg do 3miasta więc wszyscy pakujemy sie do niego i spokojnie jedziemy.Choć siedzenia była takie jak w skm /plastik/ - po jakims czasie pociag staje w jakiejs miejscowości /zadupie - tylko peron oświetlony  /a tam ...Lechia ,okazuje sie że wbiliśmy sie do ich pociągu !!
Wychodzimy , drobne przepychanki i oni odjeżdzają -my po kontakcie z Lechem czekamy na ich pociag- wsiadamy i z nimi jedziemy do Poznania.W pociągu dosłownie każdy leżał,siedział  na  korytarzu /tak był pociag zapchany/ !! żeby dojść na WC trzeba było naprawde być wysportowanym bo szło sie po framudze od okien i klamek od przedziałów.W Poznaniu wsiadamy na pociąg do Inowrocławia a z tamtad do Gdynii.
Wyjazd spoko  - a najlepiej wspominam nasze wpakowanie sie do pociagu Lechii.
Tamte klimaty na reprezentacji to było to a nasza ekipa Lech-Arka-Cracovia jak sie spotkała na reprze to była dobiero banda !       Cygan
Czerwiec 1998r  dzień przed meczem późnym popołudniem wyjeźdzamy pociągiem do Poznania,każdy daje po 1-2 zł i jest zrzuta na kanara.
W Poznaniu jesteśmy ok.2-3 w nocy.Pociąg przetrzepuje Lech bo doszły słuchy że jedzie też kilku z Lechii na Wisłe,ale nikogo nie było choć całkiem przypadkowo dostali przypadkowi którzy akurat w rekach mieli piwo...Gdańskie.
Do meczu łazimy po mieście,udajemy sie na malte kąpać razem z Lechitami i kilkoma z Cracovii.Trzeba przyznać że tego dnia Cracovia tak naprawde była nam bliżej niż miejscowi.Póżniej wychodzimy na dworzeć po kolejna grupe z Gdyni i udajemy sie na stadion.Mecz Lech-Legia poznaniacy wygrywaja 3:0 i tym wynikiem utrzymują sie w lidze,wszyscy byli b.zdziwieni a po meczu wielką burze zrobili warszawiacy w swoim klubie zarzucajac sprzedaż meczu - bo wtedy naprawde Legia była nie do pokonania i naprawde te 3:0 dla Lecha było bardzo dziwne.Ale nieważne.Po meczu udajemy sie na malte we trzech ja+ pewien koles z Arki/zapomniałem ksywki-lata lecą/ i śp OLEJ.
Czekamy na tramwaj -podchodzi do nas typ pyta o godzine - no to mówimy mu,i gadamy dalej aż tu nagle chyba z ziemi wyrosli - 4 typów przed nami w barwach Legii - buła w łep,leżymy na ziemi i gdy doszliśmy do siebie zauważyliśmy brak plecaka z barwami 
Od razu lecimy na miasto pod/ nie pamietam -taki park pod jakims wielkim budynkiem,uniwersytet czy cos??/ tam od nas już w lekkim schmieleniu - i lecimy na dworzec -po drodze pare desek leci w autobus który nie chciał nas zabrać,na miejscu pod dworcem czeka już psiarnia która wszystkich spisuje.Jeszcze jakies małe zamieszanie pod dworcem i czekamy na pociąg.Wracamy do domu- podróż spokojna,każdy śpi po sporej ilości % aż nagle trzask,bum  wagony trzepie Zawisza która jechała tym samym pociągiem kilka wagonów dalej    -zrywaja hamulec i wyskakują,ich łupem padły barwy i ... buty jednego typa.
Zbliża sie Gdańsk / ekipa raczej bardzo młodzieżowa/wszyscy pakujemy sie do jednego przedziału -ok 15osób,firanki zaslonięte,drzwi zakneblowane ale okazało sie spokojnie.
W Gdyni jesteśmy wcześnie rano-niestety typ co stracił buty bierze innemu młodemu buty    takie troche chore to było !!
Kto pamieta ten wyjazd i tam był - pozdrawiam            Cygan
Wyjazd  do  Krakowa na  święto wojne  .Opis  dotyczy kibiców z  Tczewa  .Brak  organizacji  meczu  wcześniej ,Zteoretycznie  zbieramy sie na  dyskotece (dawny EDEN*.Zbieramy  legitymacje  kolejowe   w  zajebisty sposób ,kumpel  wchodzi  na  scene  i  prosi  wszystkich  co  posiadają leg.. proszeni  są na  scene  , pozyczamy  kilkanascie  leg i  wyruszamy  na  dworzec  póznym wieczorem  w  piątek  myśląc  ze  mecz  jest  w  sobote  ,tyle  ze  mecz był w  niedziele  .NO  i  wyruszamy  w  sile  koło 20 osób  w   tym 2  dziewczyny  .Podróż  spokojna  aż do  Warszawy gdzie  wpada  Legia  do  pociągu ,a  dokladnie  do  naszego przedziału ekipa  konkret  wszyscy pow 25 lat  , fakt  wbiegli  tyle  ze  nas  do  walki było  w  pierwszej  chwili do walki    ja  i  kumpel  bo  reszta spała  ,reszta była  porozrzucana   po  całym  pociągu .Wbiegli zrywajo kumplowi szal i ten  co  zerwał  szal  sie  zrywa z  pociągu więc  nie  jesteśmy     w  stanie  go  odzyskać ,ale  dla  nas  awantura  sie  dopiero  zaczeła wiec zaczyna  sie  awanti  na  nasz  plus  bo  wyganiamy  legie  z  pociągu i  zabieramy  ze  sobą jednego  który  nie zdązył uciec  wielce  honorowa  ekipa  legii  zostawia  chlopa  i  sie  ulatnia  ,my  wyjezdzamy z  WARSZAWY  z  okrzykiem  ,,CZESC kibic tcz.
Bardzo fajnie wspominam tez wyjazd na derby jeszcze wtedy-Bytomia.Polonia grała z Ruchem Radzionkow .Jeszcze w Gdansku na Grunwaldzkiej dwoch typkow w szalach Lechii wylapało klapsy i szale trafiły do naszego auta....Potem w Toruniu okolo godz 24-tej w Banke zaliczył gosc w szaliku Ruchu...chyba wracal z dyskoteki......Potem w Zgierzu trafilismy goscia z ŁKS-U.Nie chcielismy byc za wczesnie w Bytomiu wiec w Łodzi zrobilismy sobie długi postoj pod jedna z Dyskotek,tam K.... wypatrzył typa w szalu Widzewa,a ze mielismy duzo czasu,wiec zaczekalismy az imprezka sie zakonczy....szal takze trafil do naszego auta....Potem spokojnie dojechalismy do Bytomia.Tam mały melanż z chlopakami z Polonii i mecz...Ludzi w Bytomiu duzo-okolo 6 tys....Fajny klimat,duzy młyn Polonii..Po meczu zaprosili  nas na balety,ale przypomnialo nam sie ze Gks Katowice gra z Kszo wiec wraz z chlopakami z Polonii w kilka aut udalismy sie do Katowic na małe polowanko...Patrzymy a na przystanku tramwajowym stoi z 15 typow w szalach Gks-u.Ale były tez Psy wiec trzeba bylo wymyslic plan.Wmieszalismy sie w nich -patrzymy a tu jedzie tramwaj na Bukowa a w nim jeszcze z 30 typkow...ale podzielonych w 3 wagonach.Wtedy wpadlem na genialny pomysł.Oni krzycza-GKS-GKS....a ja do nich CHLOPOKI DO TYŁU SIADOMY,WSZYSCY DO TYŁU SIADOMY!!!a  te głupki wysiedli z tych 3 wagonow i wsiedli wszyscy razem z nami do tego ostatniego wagonu.........Nawet psy nie kapneły sie i zostały na przystanku w suce......Najbardziej to zdziwieni byli kibice Gks-u po chwili gdy tramwaj odjechal z przystanku......wylapali klapsy,a wszystkie szale zmienily wlascicieli...potem jeszcze Polonia I S.P Mariusz pojechali na szaliki do Zabrza........oczywiscie ja nie pojechalem z wiadomych powodow.........Wrocilismy do Bytomia,pobawilismy sie ...i zadowoleni wrocilismy do Gdyni.....z całym bagaznikiem szalikow...    Szczur
Jedna z moich historyjek: w sobotni lub niedzielny poranek wyleguję się w wannie, słyszę dzwonek do drzwi. Mama woła: - Koledzy przyszli!
Wyskakuję z wanny, zakładam szlafrok, wychodzę na klatke. A tam Cięty, Chudy od nas; Długi i Holoubek z Polonii Bytom: - Jedziemy na Lechię!..O ku...! - myślę sobie. Wracam na kwadrat ,zakładam ubranie, dżiny, glany, fleka. Wychodzę, spojrzenie na kumpli z dzielni - miny pogrzebowe. Wiem, że Długi bije jakieś rekordy wyjazdowe. No ku..., jedziemy .Autobus z Obłeża na dworzec, gadka taka niemrawa, skm do Gdańska, siadamy w bydlęcym. Za Sopotem dopada nas wisielczy humor, w tym momencie pozwolę sobie na małą dygresję: byliśmy już rozpoznawalni przez betonów, którzy mieli z nami do czynienia. W Oliwie wsiadają jakieś fafluny w biało-zielonych szalikach, obcinają nas i trzymają dystans, na Politechnice robią sprint do przodu - wiemy już, że komitet powitalny będzie na nas czekał. Póki co idziemy spokojnie do samych kas i kupujemy nawet bilety. Przekraczamy bramę,a tam już czeka komitet powitalny: ryje uśmiechnięte, nawet jakieś brawa - stara Lechia miała styl. Ruszają na nas, nie mamy żadnych szans. Długi z Holoubkiem wypierdalają gdzieś na trybuny łapiąc się na buty, Chudy trenujący lekkoatletykę, raczej nie do ścignięcia przez zwykłych śmiertelników wycofuje się za bramę. Ja z Robertem wpierdalamy się na prawo do jakiś budynków klubowych, tam chmara trampkarzy, przebiegamy korytarze ładujemy się do pustej szatni, już nie pamiętam jak blokujemy drzwi. Na drzwi lecą kopy z drugiej strony, jakieś bluzgi. Patrzymy na okna, a tam kraty. Rozglądamy się po szatni, w kącie natryski, szybki demontaż, ustawiamy się przy drzwiach- żywcem nas nie wezmą. Nagle cisza i znowu kopy. Drzwi wypierdolone,do szatni wpada mendownia i lutuje nas białymi pałami. Zgarniają nas do lodówy gdzieś na koronie trybun, za jakiś czas dołącza Długi i Holoubek. Wywożą nas do Gdańska Gł. i puszczają Powrót do Gdyni.
Radość: Długi zaliczył kolejny wyjazd.
PS. To był mecz Lechia - Polonia Bytom, koniec lat 80.    Lord of North
Jak dla mnie,w pamieci utkwil mi wyjazd do Sosnowca,bylem swiecie przekonany ze pojedzie nas z 2 albo 3 paki,wchodze z kolesiem na dworzec a tu mala niespodzianka bylo nas 20,do samego wyjazdu uzbieralo sie 27 z tego co pamietam,jeszcze starszy K. ze wzgorza bral wolne z pracy jak zobaczyl jaka lipa,droga spokojna,psow wiecej niz nas,pozniej Szczur w Katowicach wymyslil zrywke i udalismy sie Bytomia,tam mala integracja i na meczyk razem z Polonia,zeby ich z nami nie bylo to marnie bysmy wygladali na sektorze.Powrot tez spokojny,aczkolwiek w Zdunskiej Woli czekal na nas komitet powitalny ze stolicy,ale wiekszosc spala i do niczego nie doszlo,szczerze mowiac to na szczescie dla nas bo raczej by nam sie nie udalo.plus tego wyjazdu,ze bylo na nim kilku mlodych chlopakow,byl to ich pierwszy wyjazd i do dzis ich widuje,takze zalapali bakcyla.  Miki
Swinoujscie zawsze mi sie laczy ze Stargardem do ktorego sie wybralismy dwa tyg wczesniej.Byl autokar bardzo dobrego rozrywkowego skladu plus troche osob z Koszalina plus Lech z Stargardu ktory dobil do nas na stadionie.Przeszli ogolnie przez sektory na ktorych siedziala miejscowa Pogon i wyplacali co niektorym co niespodobalo sie psiarni.W momencie gdy zaczeli interweniowac my interweniowalismy rowniez co tak ich zaskoczylo ze wpuscili chlopakow do nas do sektora.Ale i tak najlepszy byl powrot w czasie ktorego dzialy sie rzeczy ktore sie nie nadaja na internet.Powiem tylko ze psiarnia siedziala pozamykana w radiolkach ze strachu.Na Cisowej komitet powitalny nas wysadzil z autokaru sila i sciezka zdrowia.Bylo ich mnostwo i chyba sie wczesniej nacpali bo normalnie im piana z pyskow kapala:).A z Floty to pamietam jak sobie pizze zamawialismy pod komisariatem.Okolo 40:D.No i mialem szczescie.Odstawili mnie juz do zatrzymania po czym cofneli.Ogolnie spedzilismy w Swinoujsciu chyba z 8 godz po meczu, bo psiarnia ogladala filmy.  Krystian
Mój pierwszy wyjazd to bodajże 92 rok i Zawisza II.Przepełniony do granic możliwości autokar (z 80 osób),wałki sędziego ,przepychanki z milicją,defekt w Świeciu i znowu afery.Teraz z miejscowymi i milicja.Chcący się nas pozbyć niebiescy załatwiają jakiegoś Stara żeby nas odcholował do Gdyni.
   Innym wyjazdem który mi został w pamięci to Gorzów.Miałem wtedy z 16 lat Na dworcu w Gdyni nie było nikogo z naszych.Kupując bilet w kasie PKP kasjerka powiedziała mi że kibice pojechali wczoraj wieczorem.Pomyślałem że musieli pojechać na balety do Bydgoszczy i że musiało być ich wielu skoro nawet kasjerka o nich wie. Pojechałam sam.W Bydgoszczy przesiadka.Szukam naszych ale nigdzie ich nie ma. Wsiadam do pociągu i nareszcie są. 3 (trzech) nawalonych jak bąki kibiców Arki.Całą drogę się darliśmy, w Krzyżu przesiadka,chodzimy po mieście,siedzimy w knajpie,non stop śpiewy.W pociągu do Gorzowa to samo. W Gorzowie wychodzimy ze śpiewem z dworca.Jedziemy pełnym ludzi autobusem miejskim na stadion. Nasze śpiewy nie podobają sie pasażerom i kierowcy,wzywa niebieskich. Jako że moi towarzysze byli pijani(ja byłem trzeźwy) niebiescy każą nam wyjść. Myślałem że nas zawijają na izbę więc zostałem w autobusie, który ruszył dalej. Przez szybę widziałem jak psy puszczją ich wolno a oni dalej ze śpiewem idą w kierunku nieodległego stadionu gdzie dziwnym trafem dotarli niepokojeni przez nikogo do naszej klatki. Tymczsem ja na następnym przystanku dostałem mandat od kanarów i miałem grube problemy z miejscowymi pod stadionem. Morał z tej histori dobierzcie sobie sami.Pozdrawiam   ASAR
Flota Swinoujscie- Arka Gdynia

Na ten meczyk nie trzeba bylo specjalnie wiary mobilizowac, bo wiadomo, ze teren dosc blisko Szczecina i, ze bedzie sie dzialo. Tym bardziej, ze przed tym meczem atrakcje zapowiadala sama Flota, ktora tak naprawde raczej nam znana nie byla... Jedziemy w Gdyni w 2 autokary+ auta. Generalnie ekipa b. dobra. Jeden autokar caly sportowy+ troche wiary w drugim takze. Podroz wesola, popijamy ''borygo'', hahaha. Miejscowi od poczatku nas prowokowali, az w pewnym momencie wiara nie wytrzymala, poszedl okrzyk ''wy spiewacie, my bijemy'' i z kilkadziesiat osob wbilo sie na murawe po fany miejscowych. Prawie wszyscy z Swinousjcia i Szczecina wydupcyli do lasu, dostalo sie ochronie. Mimo roznych przebieranek na sektorze, b. wiele osob od nas po tym mialo grube problemy. Udalo sie wymknac oblawie naprawde nielicznym. Wracalismy wiec mimo ''ustanowienia porzadku'' w Swinoujsciu nieco w kiepskich nastrojach...  Fiera
Jednym z ciekawszych moich wyjazdow byl w latach 90-tych wyjazd na Radomiak do Radomia.Pojechalo nas ponad 200 osob.Banda nawet niezla...Do Radomia dojechalismy spokojnie.Na dworcu pkp czekała juz na nas psiarnia i chłopaki z Broni Radom [wtedy takze nasza zgoda].W obstawie psiarni zaprowadzono nas pod stadion,ze czasu bylo jeszcze dosc duzo ....czesci z nas  udalo sie zerwac na miasto.Chłopaki z Broni tez sie zerwali i podzieleni chodzilismy polowac za Radomiakiem...Ja z kilkoma naszymi i z gosciem z Broni pojechalismy na jakies osiedle...smieszna sytuacja bo.....walilismy w kły sasiadow naszego przewodnika.......kiboli Radomiaka.Gdy zblizala sie godzina meczu udalismy sie pod stadion.Spokojnie zasiedlismy w klatce...W czasie meczu zaczely sie atrakcje....po 3 osoby bylismy wypuszczani do WC....ale zanim doszlismy do tego WC trafialismy do Stara Milicyjnego.Wraz ze mna do WC udał sie arkowiec z Wejherowa-Goryl [ znany swego czasu na Arce chłop...]Mialem wtedy chyba z 18-latek.W kabarynie tradycyjne małe wpierdol i rewizja .U Goryla znaleziono  szal ...Radomiaka policzono i lle ma paskow bialych i zielonych ..Mial ich cos ze 30...wiec tyle pał dostał.....smiesznie to wygladało gdy kilku psow go pałowało.....ale do smiechu nam nie było.Bo szal Radomiaka ktory mialem ja tych pieprzonych bialo-zielonych paskow mial chyba z 60...wtedy wlasnie dostałem takie wpierdol ,ze pamietam to do dnia dzisiejszego....Po meczu zaczal sie napinac Radomiak...szli za nami w kilka setek...polecialo troche kamieni w nasza strone i to bylo na tyle.....z ich strony.Potem wsadzono nas do pociagu ktory jechal do Warszawy..tam czekala na nas przesiadka..i legia...
Gdy wysiedlismy na centralnym z pociagu ,rownoczesnie z drugiego pociagu na tym samym peronie wysiadalo bardzo duzo ludzi...przypadkowych pasazerow.Wtedy z gory ze wszystkich stron legia rozpoczela bombardowanie peronu...panika byla straszna,nie tyle u nas co u tych przypadkowych ludzi.....straszny popłoch.Przypominalo to jakas łapanke,lub niemiecka obławe z czasow 2 wojny swiatowej.....Porozbiegalismy sie we wszystkie strony.....ale legia tez sie zerwała bo dosc szybko zjawiły sie psy......Potem spokojnie wrocilismy do Gdyni.....pamietam ten meczyk dosc dobrze...bo tak dostalem w tym Radomiu ze wracałem na stojaco chociaz miejsca siedzace były...jeszcze kilka dni nie moglem usiasc na dupie ....przez ta zasrana psiarnie......wyniku niestety nie pamietam....  Szczur
Dodam pare slow od siebie na temat wyjazdu na Zawisze wtedy nasza zgoda. Super wyjazd spora nas ilosc grube balety wracamy podzieleni na grupy nasza grupa trafia na lechie w gdansku oliwa rzucaja w pociag kamieniami i kulkami olowianymi ktore odrazu przebijaja szyby pociagu wszyscy na glebie pamietam jak dzis starsza kobiete z dziewczynka moze miala 7 lat ktora ja przytulala i modlila sie aby nic jej sie nie stalo nastepnie pociag staje lechja sie wbija do pociagu na czele z tego co pamietam byl chyba wierzba z lechi z szabla nie zapomne tego widoku my jeszcze po gromie kamieni sie nie podnieslismy chlopaki zpoprzedniego przedzialu przeszli do nas z haslem lechia jest w pociagu ktos wali z gazu w nich i sie cofaja my wyskakujemy na peron kamienie leca ze strony dworca paru dostaje po glowie lechia sie zawija do tunelu komus laduje kibel na smieci na glowie z lechi zbiegamy do tunelu a tam barykada jak za powstania warszawskiego dlugo by jeszcze opisywac ale zmierzam do tego ze niebylo paktu o nie uzywaniu sprzetu i ze wtedy nikt nie zgina to naprawde cud T.A.G.   Zduno
opisze Wam wyjazd na Zawisze jeszcze wtedy na nasza zgode.W sumie kilkoma pociagami stawilo nas sie w Bydgoszczy cos z 800 osob.Wtedy wynik swietny.Po meczu jak to zawsze na zgodzie bywalo i bywa czesc naszych została a reszta wracała roznymi pociagami.Tym ktorym ja wracałem bylo nas z 250- moze 300.Wiedzielismy ze lechia bedzie i nie mylilismy sie.Gdy pociag wjechał do Oliwy nastapil atak.Tak zbombardowali nam pociag ,ze stracił wszystkie szyby.Lechii nie wiem ilu bylo dokladnie ale cos ze 150 osob.Chcieli wbic sie do naszego pociagu-raczej do kolejki skm.....pamietam gdy wolalismy do naszej starej gwardii zeby wyskakiwali ...ze jedziemy z nimi ,ale oni najwyrazniej w swiecie sie osrali.....Pamietam gdy w jednych drzwiach stalem z Tomalą ze srodmiescia-kumpel z mojej podstawowki.....Ale dalismy rade.Jeden chłopaczek jeszcze wtedy mlodszy od nas mial flage na grubym kiju,wiec flage mu oddalem ,a kij  wiadomo do czego posłuzyl.Pierwszy lechista ktory szturmowal nasze drzwi dostal tak mocno w dekiel ze ...nie pamietał kilku minutek .........a kij juz nie nadawal sie do niczego.....zlamany.Po tym incydencie wyskoczylismy z pociagu.Bylo by to nie mozliwe,gdyz lechia byla uzbrojona,ale czesc kamieni ktorymi nas bombardowali pozostala w pociagu i to wlasnie ich amunicja posluzyla nam do kontrataku.Na peronie doszlo do zadymy,ale przegonilismy ich z dworca,a ostatni ktory uciekał dostal w tunelu od jednego arkowca z chylonii takim ciezkim smietnikiem w plecy.....pamietam ze gosc juz nie wstal,potem zabralo go pogotowie.Gdy wsiedlismy ponownie do pociagu lechia powrocila.Kobieta w dyzurce na peronie usilowala dzwonic po milicje ale Milan,lub Machola z Lechii wyrwali jej telefon ze sciany ,aby nam nie przeszkadzala ......[o tym dowiedzielismy sie po czasie od lechistow..]Znowu ich atak,ostre napieprzanie i lechia znowu sie zrywa.....Gdy konduktor powiedzial ze pociag juz nigdzie nie pojedzie....bo nie nadaje sie do dalszej jazdy przesiedlismy sie do innego pociagu ktory wjechal na inny peron.Lechia powrocila ponownie i ....zbombardowali drugi pociag.Tego dnia dodam jeszcze ze dwporzec w Olivie wygladal chyba gorzej niz Gdansk po bombardowaniu podczas 2 wojny swiatowej.Bez szyb,powyrywanych ławek na peronach,z dwomo nie nadajacymi sie do niczego pociagami ....Ale to takze nie byl koniec.Na dworzec wpadła milicja ,ale byli w wielkim szoku,nie wiem jak to sie stalo,ale razem z lechia przegonilismy ich z dworca......poczym znowu zaczelismy sie lac.........po ponownym starciu lechia ponownie palila wrotki,a my gdy uslyszelismy glosne milicyjne syreny wsiedlismy do pociagu i odjechalismy w kierunku Gdyni....ale to jeszcze nie byl koniec atrakcji....w Gdyni czekało pełno milicji.Tak otoczyli caly ten zdemolowany pociag ze nikomu nie udalo sie uciec....Zgarneli nas wszystkich i w poniedzialek rano bylismy juz w komendzie wojewodzkiej w Gdansku.Osoby nie pelnoletnie stawialy sie z rodzicami,i tak tez bylo w moim przypadku.....mama byla w niezlym szoku gdy na korytarzu zobaczyla moich kolegow.....szczegolnie jednego pamietala jeszcze dlugo -goscia z cisowej chyba ktory byl tak wielki ze buty mial robione na zamowienie......ale po tym weekendzie,juz nawet nie zatrzymywala mnie gdy zblizal sie ponowny wyjazd...
Dodam takze ze w prasie pisali o tym przez wiele dni- BITWA POD OLIWA
Wydaje mi sie ,ze byla to chyba najwieksza zadyma z lechia,po trwala grubo ponad godzine.....   Szczur
Bardzo miło wspominam kazda eskapade do Zabrza pod koniec lat 80-tych A bylo co wspominac,gdyz Gornik grywał wtedy w europejskich pucharach praktycznie co rok.Bylem na meczach Gornika z Realem Madryt,HSV Hamburg,Glasgow Rangers,Shamrock Rovers,JUVENTUSEM,Olympiakosem Pireus,czy z luksemburskim Jenesh Esh[nawet nie pamietam jak to sie pisze...]Ale najbardziej utkwil mi mecz z Ralem Madryd w ktorym gral jeszcze wtedy slynny Hugo Sanchez.Mecz na stadionie slaskim w Chorzowie ,bo zainteresowanie bylo ogromne.Stadion prawie pełen,nas cos okolo 150-200 osob z Gdyni.Super klimat.Reszta wymienionych meczy to juz stadion Gornika.I za kazdym razem od kilkudziesieciu do conajmniej setki arkowcow.Dobry byl mecz ze szkotami.Bylismy dobra ekipa z Gdyni plus stara dobra ekipa z Tczewa na czele z Dzimim,Bolkiem,czy Kosa......Pamietam gdy przed WC nasi zaczaili sie na chodzacych sie odlac szkotow.....ci wylapywali niezle klapsy.Na wiekszosci z tych meczykow byl  z nami Megafon ktory tez lubial odwiedzac Zabrze i na pewno dopisze co nieco....Najgorzej bylo gdy trzeba bylo wracac.....Pociag w Katowicach zawsze prawie pełen,a gdy dodam jeszcze ze czasem wsiadalismy do pociagu w Tarnowskich Gorach [fc gornika] to szansa znalezienia wolnego przedzialu graniczyla z cudem.......wtedy jak to w poscie wyzej opisal Megafon byla metoda na upierdliwego pasazera......poczym przedzial sie zwalnial.......
Dobrze tez wspominam moj pierwszy daleki -ale drugi w historii moich wyjazdow- wyjazd do Wodzislawia Slaskiego .Byl rok 1983.Jechalo na sokolo 60-70 osob.Niektorych pamietam.Romek i Tomala z Sopotu plus Kosa,Dzimi ,Bolek i reszta ekipy z Tczewa,ja imoj brat Toffi  i osoba ktorej juz nie ma miedzy nami czyli ś.p  ...Eryk.Cała droge az do Katowic trwala pociagowa imprezka,praktycznie cale towarzystwo jechalo na gape,gdyz w tamtych czasach obowiazywala zbiórka kasy dla kanara.....lub dwoch Ludzie mieli nas dosc,caly czas spiewy ,alkohol.......i ten magnetofon Eryka firmy Grundig czy jakos tak na ktorego tasmie zapisywal sie nasz pociagowy doping.Najsmieszniejsze było to ,ze gdy cala ekipa spala juz zalana w trupa Eryk wcisnał przycisk PLAY ..i doping leciał dalej.A reakcja ludzi jadacych tym pociagiem byla taka- o Boze oni nigdy nie spia? ha ha ha fajnie sie wspomina.Mecz tragedia.Dosc ze ulewa byla tak wielka ze nie wiadomo bylo czy wogole sie odbedzie,cali bylismy tak przemoczeni ze ciuchy nadawaly sie do wykrecenia to na dodatek nasi pilkarze wyłapali 4-0............Pamietam ze w tym wlasnie sezonie po 5 kolejkach mielismy zero punktow,i 0-10 w bramkach,ale utrzymalismy sie chyba na 8 miejscu w tabeli.............  Szczur
27.09.1981 mecz z Pogonią w Gdyni. Jako, ze Wejherowo wtedy bardzo dobrze żyło z Chylonią(wspólne biwaki itp) zbieramy się w Wejherowie, kilku z Wejherowa, Chylonia, paru z Kościerzyny i Śródmieścia. Mieliśmy jechać normalnie kolejką, ale nagle ktoś wpadł na pomysł, że w międzyczasie podjedzie pośpieszny ze Szczecina i może będzie Pogoń.  Wsiadamy więc do pośpiesznego z przodu i sprawdzamy cały pociąg. Straciliśmy już nadzieję, że kogokolwiek spotkamy, gdy po wejściu do ostatniego wagonu(a wtedy była taka moda, że kibice jeździli zawsze w ostanim wagonie) słyszymy gromkie "Pogoń Szczecin" i wypada na nas wataha Pogoni uzbrojona w pasy i "tulipany". "M", który szedł pierwszy wyłapał tulipanka na twarz(blizny zresztą nosi do dziś), reszta więc, a było nas bodajże 19 zmuszona została do odwrotu, Pogoni około 70. Jako, że nie było specjalnie gdzie uciekać pozostało skakanie przez okna lub drzwi. Był tylko mały problem, bo pociąg w międzyczasie dojechał gdzieś do  Pieleszewa, a tam pośpiech jedzie gdzieś tak ok. 100km/h. No nic, raz kozie śmierć,  skaczemy. Glowa przytulona do piersi, schowana w rekach i jakoś się udało. Pierwsi skakali w pełnym biegu, pozostali już nie bo ktoś zerwał hamulec. I najdziwniejsze w tym wszystkim, że nikomu się nic nie stało, jedynie jeden z kolegów zgubił buty i rozerwał nogawkę spodni od dołu do połowy uda(dość komicznie wyglądało jak szedł w tym stanie na stadion). Pośpieszny odjechał, a my wbijamy się do kolejki i jedziemy do Gdyni. Na peronie pełno milicji, i dopiero wtedy doszło do nas, że jednego z nas Pogoń dorwała i wyrzuciła nie na nasyp, lecz  na równoległe tory. Jak się zbieraliśmy ktoś powiedział, że ten chłopaczek uciekł do przodu pociągu, więc myśleliśmy, że ok a tymczasem okazało się, że po wyrzuceniu przez Pogoń doznał bardzo poważnych obrażeń, z tego co pamiętam połamane kończyny, pęknięta podstawa czaszki i coś tam jeszcze. Wieść o tym szybko dotarła do ogółu kibiców i jakie było nastawienie chyba nie muszę opisywać.
Już po rozpoczęciu spotkania na trybunach melduje się Lechia i przychodzi do nas na "Górkę".Sytuacja mocno nietypowa, wyczuć można wzajemną delikatnie mówiąc niechęć, ja się wyrwałem z piosenką "Zaj... my BKS i szczecińską k....ę też , o yes"ale nic, po wprowadzeniu Pogoni na stadion przez milicję następuje wspólny atak od dolnej bramy, Pogoń chce uciekać przez sektor do góry, ale tu nieoczekiwanie nadziewa się na  szpikulce parasolów "pikników", część ucieka na boisko jak parę miesięcy wcześniej Legia("tytuł w "Przeglądzie Sportowym" - "Godziny grozy na gdyńskim stadionie")a część została przekopana na dole. Przodował w tym "H" z Tczewa, który mając nogę w gipsie po wcześniejszy meczu Gdańsk - Gdynia nie mógł sobie poradzić, więc kopiąc tym gipsem musiał "rozpędzać" nogę obiema rękami. Wpada milicja i rozgania towarzystwo, Pogoń jest wyprowadzona ze stadionu i wywieziona jak się później okazało do Sopotu. My rada w radę postanawiamy zaczaić się na nich w Wejherowie. Oczywiście Lechia razem z nami. W Wejherowie wszyscy czekamy coś parę minut po szesnastej w tunelu. Kamienie pięknie poukładane w stosiki pod filarami dachu na peronie. Zbliża się pociąg i słychać ze strony niczego się nie spodziewających szczecinian gromkie "Pogoń Szczecin", my wysypujemy się na peron, dochodzi do bardzo krótkiego starcia i niespodzianka w postaci tym razem dobrze przygotowanych do akcji funkcjonariuszy ZOMO. Większośc z nas się zrywa do miasta, ci co z Gdyni do akurat podstawionej kolejki, część zawinięta i obita mocno na komendzie.  Na komendzie takie dialogi: "Skąd jesteś? - z Gdyni - a co tu robisz? - na dyskotekę przyjechałem- no to dawać go na dyskotekę!" Najlepszy numer, że milicja postanowiła na przystanku Wejherowo Nanice zatrzymać pociąg do Gdyni i złapać sprawców obrzucenia pociągu do Szczecina. Kryterium były brudne ręce. W Wejherowie na głównym wsiadł sobie gość, który wracał z fuchy, ciuchy robocze, w torbie wiertarka i inne takie, wpada ZOMO i "Pokaż ręce", chłop biedny pokazuje, a że brudne były to na peron go i wpierdol.   Megafon
Reprezentacja Wybrzeza- Werder Brema. Jak mnie pamiec nie myli, to byl lipiec 1997 roku. Zbieramy sie na Wzgorzu i w jakies okolo 150 osob jedziemy do Gdanska. Na ten mecz ustalilismy z Lechia 1dniowy pakt o nieagresji, bo grali w reprezentacji zawodnicy z obydwu druzyn. Ogolnie z perspektywy czasu oceniam ten pomysl za nieco dziwny. Mamy eskorte psiarni. W pociagu starzy od nas wyjasniaja, ze jak tylko betony zaczna sie sadzic, to jedziemy z nimi. Dziwnie naprawde bylo tak przechodzic obok najwiekszego wroga, krzywe spojrzenia, zacisniete piesci i nic... Na meczu dobili samochodowi i bylo nas okolo 200. Liczba beznadziejnie mala i ogolnie mogloby byc b. goraco, gdyby do czegos doszlo. Chodzimy sobie po stadionie w barwach, jakby nigdy nic. Betony tez. Napiecie wzrasta. W przerwie przeganiamy kadlubow razem z Lechia..., ktorzy mala grupka pojawili sie przy kasach dla gosci...
To juz w ogole paranoja... Zdobywamy jeden szal. Po meczu psiarnia nas opuszcza, a za to dolaczaja sie betony w okolo 500 osob, a moze wiecej, ktorzy ida doslownie cala wataha za nasza pociagowa grupa. Co ciekawe, przynajmniej mi sie tak zdawalo- ze jest nas duzo mniej, niz jak przyjechalismy... Awantura wisiala na wlosku... Dufo z kilkoma osobami ledwo co na przedzie powstrzymywal reszte i caly czas gadal cos o honorze i o ukladzie jednodniowym. U nas nikt sie za bardzo nie wychylal, bo w tym parku byloby ciezko z tak wielka przewaga betonow. No moze oprocz Szczura, ktory to wlasnie biegal i szalal i nakrecal wiare '' zero ukladow z k...., jedziemy z nimi''   Fiera
Momentem ktory mi najbardziej utkwil w pamieci ,byl moment gdy zobaczylismy cala kryta pelna Legii i okrzyk wrecz wrzask jak przed sredniowieczna walka z podniesionymi rekoma do gory.Po chwili ci co nie wytrzymali zaczeli biec w kierunku stadionu (mialo byc podejscie taktyczne w pelnej grupie ) no i za nimi reszta.Gdy podbieglismy pod brame nikogo tam nie bylo i wiekszosc myslala ze glowna ekipa L. siedzi na zylecie wiec wjechalismy na nia z brama.Gdy okazalo sie ze jest pusta juz bylismy atakowani od strony bramy.Atak ten to w wiekszosci kamienie race, rakietnice ktore wielkiej krzywdy nie robily.Gdy wyrzucili sie z wszystkiego zaczeli palic wrotki jak juz Fiera napisal, kilku wylapalo a my powrot pod brame (prz nas juz znalazlo sie pelno psiarni) i kolejny okrzyk ,tym razem radosci...  Krystian
Wiele bylo pytan odnosnie Legia II- Arka.
Na ten mecz oczywiscie u nas specjalna moblizacja. Zbieralismy sie przy plazy na bulwarze. Wstepna selekcja i jedziemy w 2 wesole autokary. Jesli dobrze pamietam, to naliczylismy 99 osob raczej nieprzypadkowej ekipy... Bylo kilka smiesznych incydentow po drodze typu wyniesienie calego wielkiego kartonu cukierkow na dodanie energii... W Plonsku spotykamy sie z Lechem i Cracovia. Potem odbiera nas Polonia, ktora nas sprytnie tak poprowadzila, ze omijamy policyjne blokady. I tak juz w grupie okolo 190 osob ruszamy prostu na stadion. Chwila zastanowienia, wjazd z brama i pojawiamy sie na zylecie. Wtedy z drugiej strony stadionu wybiega naprawde rzesza (L) i przydupasow. Zbiegamy z zylety i na tylach torwaru dochodzi do krotkiego spiecia, bo tak naprawde zdecydowana wiekszosc Legii od razu palila wrotki. Na klapsy zebralo sie nielicznym i zaraz wkroczyla psiarnia i kordonem rozdzielila obie grupy. Te spiecie, bo ciezko to nazwac jakas wielka awantura pokazalo tylko, ze wystarczy naprawde zgrana, zwarta grupka na duzo wieksza liczebnie i jest pozamiatane. Od nas wszyscy w niebieskich przepaskach na dloni, aby nie bylo nieporozumien. Potem pojawiamy sie drugi raz na zylecie. (L) wpada znowu w szal, wlatuja na boisko kamionka zylety, 2 rozbite glowy u nas, ale ogolnie wyjebka juz, bo swoje pokazalismy i czas do domu. Psiarnia troche wariuje, ale w koncu wszyscy wracamy w dobrych humorach do domu, a Bosman podobn chodzil po boisku scisnieniowany z tekstem typu ''wiedzialem, ze tak bedzie...''  Fiera
Moim pierwszym wyjazdem byl wyjazd na derby do Gdanska-Bylo lato roku 1983..my po spadku z 1 ligi lecielismy juz do 3 -ciej..Po wielkiej ekipie z gorki z czasow 1 ligi pozostaly tylko wspomnienia.Po kilkutysiecznym tlumie ktory zasiadal na gorce jeszcze rok wczesniej pozostaly tylko wspomnienia.Gdy starszy brat zaprowadzil mnie na gorke  bylo na niej moze z 200 osob,ale od poczatku pokochalem ten klimat,i wiedzialem ze jest to sens mego dalszego zycia.,Byly wtedy inne czasy,nie bylo internetu,zinow,tv sat.Byla komuna i 2 programy tv,ktore zreszta dzialaly od godziny chyba 14-tej.Wiec Arka byla swego rodzaju sposobem na zycie.Na gorce znalismy sie wszyscy,i byly inne zasady niz teraz.Mlodzi szanowali starych,i odwrotnie.Ale najwazniejsza byla tylko Arka.Wyjazdy byly slabe ,bo gdy jechalo nas 200-300 to bylo juz super,chociaz byl wyjazd gdy do Slupska w dzien wagarowicza pojechalo nas 800 ......Ale wracajac do naszego wyjazdu na lechie ,czyli mego pierwszego w historii bylo nas z Gdyni tylko 200-stowy.Ludzi caly stadion ,pisano wtedy za 30.000 choc po czasie obiektywnie patrzac na to bylo cos okolo 20.000.W pamieci utkwilo mi gdy jeden z kibicow lechii w schodzacych na przerwe pilkarzy arki rzucil chyba butelka...opisane to bylo potem w prasie....Potem w drodze powrotnej bylo wielkie bombardowanie kamieniami kolejki skm.....Ale to wystarczylo aby zarazic sie bakcylem,do tego stopnia,ze poswiecalem kazda chwilke na zycie kibicowskie.Potem za cel glowny postawilismy sobie tepienie lechii,oczym juz wczesniej pisalem.Wraz z kilkoma osobami[maciasem,plichtusiem,tornadem i kilkoma innymi...]poswiecalismy kazde wolne weekendy tylko na tepienie lechii.....................szlo nam dobrze .Potwierdzic to moze ROZA.....jeden z wierniejszych sledzi na srodmiesciu,ktory nie raz byl swiadkiem naszych powrotow z akcji w GDANSKU.....jak czas pokazal,nasze pokolenie doprowadzilo do wielkiego kibicowskiego odrodzenia na Arce...   Szczur
wracajac do tematu.pamietam kilka fajnych maratonow wyjazdowych.Bardzo utkwily mi w pamieci takie stare baraze o utrzymanie sie w 1 lidze po miedzy Zaglebiem Lubin a Gornikiem Walbrzych i o awans pomiedzy Wislą Krakow i ...Gornikiem Knurow [ jak wiecie fan club gornika zabrze].Wraz z Maciasem i Salva z Cisowej udalismy sie najpierw do Lubina.Dosc smiesznie bylo gdyz Gornik i Zaglebie juz mialy wojne,a my trzymalismy i z Gornikiem  i z  Zaglebiem,wiec jedna polowe siedzielismy z KSG a druga z Zaglebiem.Po meczu udalismy sie do Zabrza...gdyz 2 dni pozniej w Knurowie grala Wisla......drobny melanz z zabolami,i nastepnego dnia jechalismy juz do Knurowa.Pamietam ze bardzo dobre wrazenie zrobila na nas Wisla.....bylo ich cos z 1000 chlopa,dosc dobra banda,a stadion w Knurowie pekal w szwach wypelniony przez miejscowy fc Gornika Zabrze i przez kiboli z Zabrza i okolic.Byly to dla nas pamietne wyjazdy biorac pod uwage gre arki w 3 lidze i nudne te same wyjazdy po wioskach.....ale nam bylo malo i i zamiast wracac do naszej ukochanej Gdyni wybralismy sie na rewanzowe spotkanie barazowe do Walbrzycha..........ktore odbywalo sie za 2 dni......w Walbrzychu czekal juz na nas komitet powitalny,znowu balanga i na mecz.Mecz odbywal sie jeszcze na wielkim stadionie Gornika w centrum,dosc ładny stadion,ktory w chwili obecnej zostal zapomniany i opuszczony i zniszczony przez czas istnieje do dzis.Tam miasto zamiast inwestowac w ten obiekt,zainwestowalo w obiekt nie istniejacego juz Zaglebia Walbrzych na Thorezie,obiekt duzo gorszy niz Gornika...
Wracajac do meczu,wtedy jeszcze kilka tysiecy ludzi i tylko 100-150 osob z Lubina.Mimo tego fajny klimat.Smiesznie wygladalo tylko to ze wyzywali sie czesto,ale co chwile jedni jak i drudzy pozdrawiali Arke...........O imprezowaniu nie bede pisal,dodam tylko ze po prawie tygodniowej wycieczce powrocilismy do Gdyni zadowoleni.
Dobry byl tez kiedys nasz slaski maraton na Szombierki Bytom-Arka.Sklad o ile pamietam cos okolo 20 osobowy.Najpierw po meczu naszym udalismy sie na 1-szo ligowy meczyk naszych ziomali z Polonii Bytom.Grali wtedy z Lechem Poznan,potem czesc zostala w Bytomiu,a my czyli reszta udalismy sie na mecz Gornika Zabrze ze Stala Mielec.Wtedy jeszcze mielismy ze Stala zgode,lecz jakis czas pozniej wymarła smiercia naturalna,chociaz nigdy nie doszlo do oficjalnego zerwania zgody z chlopakami z Mielca.Widywalismy sie jeszcze w Krakowie na Swietej Wojnie,gdyz Stal do tej pory trzyma z Cracovia.Jak widzicie bylo kiedys wesolo,jadac na jeden meczyk mozna bylo zaliczyc kilka.A najlepsze historie dotycza dworca w Katowicach.To co tam sie zawsze dzialo to ewenement na skale swiatowa.Przy takiej ilosci meczykow na slasku pomyslcie sobie na ile ekip przypadkowo mozna sie napatoczyc na tym dworcu.Bywalo tak ze na dworcu byl ŁKS,przed dworcem polowal Gks katowice,a na przykla z peronu 3 na wyjazd jechal Ruch,a na peron 1 wjezdzala pociagiem Jagiellonia....................... ........kiedys wracalem z Zabrza i na dworcu napatoczylem sie na Piata Gliwice z ich liderem Spiącym[ u nich to czlowiek legenda..],doszlo do szarpaniny miedzy nami bo zachcialo im sie mego szaliczka.........Piast trzymal wtedy z Katowicami,my juz nie,ale znałem cała ekipe z Katowic ,wiec nas rozdzielili........wsiadlem do pociagu do Gdyni,a tu nagle dwa wagony [w tym ten w ktorym siedzialem ja]zajeła Lechia wracajaca z Chorzowa na dodatek odwozil ich do Katowic Ruch wtedy trzymajacy z Lechia.Gdy pociag ruszył rozpoznali mnie co nie ktorzy z Gdanska,ale fart byl ze mna gdyz w moim przedziale jechał niezyjacy juz Duffo z Lechii i tak sie z Tadkiem poznalismy......do Gdyni dojechalem spokojnie,ponoc potem na tym dworcu odprowadzajacy lechie Ruch wpadł na Gks Katowice....ale nie wiem kto dał rade komu........takie to byly wyjazdy na slask,zawsze ciekawe,z niezapomnianymi przezyciami    Szczur
z Zawisza miala byc juz kosa w Gdyni na Arce,ale stwierdzilismy ze byloby to nie fer w biorac pod uwage to ze byla to nasza najdluzsza zgoda,wiec postanowilismy ze wojne zrobimy dopiero w Bydgoszczy.Na meczu w Gdyni panowala tragiczna atmosfera,pamietam ze Zawisza siedziala wtedy na kortach ...Dzien sie zakonczyl,a zgoda pozostala.Jakos z miesiac pozniej Zawisza grala na Baltyku,usiedli pod zegarem,a my na prostej.Bylismy juz oddzieleni przez pieski,wiec wiadomo bylo ze czas zgody jest juz praktycznie policzony.....aby dobieglo konca jeszcze szybciej dosc czesto pozdrawialismy Gornika Zabrze,a kibice Zawiszy -ŁKS.W pewnym momencie zaspiewalismy -chcesz byc silny,chcesz byc zdrowy szczaj na łódzki klub sportowy.Oni na to -jebac arke jebac......i juz wiecie jak to bylo.Nic tu dodac,nic tu ujac.Od siebie moge napisac tylko ze chcielismy to zrobic z rok wczesniej...............  Szczur
Co do odnowienia kontaktow z Craxa to najpierw byl Krakow i mecz na Rejmonta potem Paryz jesli sie nie myle.W Krakowie pamietam robilismy co chcielismy co nam sie podobalo,nawet wysiedlismy na jednej z psiarskich dzielni  i jechalismy  na rynek sami w jakies 50 osob szukajacych wrazen.Wyjazd bardzo ciekawy.kosmiczny wynik, zerwanie zgody z GKS-em Tychy, ganianki za psami ktorzy podjezdzali po stadion autokarami,oraz ganianie ich na dzielnicach z naszymi bracmi.Ogolnie wrazenie bylo takie ze Cracovia panuje na kazdym froncie.
Co do Zaglebia to tez pamietam odnowienie kontaktow.najpierw spotkalismy J. z Zaglebia na Gorniku co bylo dosyc dziwne bo nie mieli zgody.Potem spotkalismy sie w Legnicy i od tego sie zaczelo.Na derby z Lechia zjechalo do mnie kilkanascie osob z Lubina i okolic:)Dodam ze piekne czasy i Lubin zawsze byl mi strasznie bliski.  Krystian
Gdy ja zaczalem jezdzic na wyjazdy w roku 1983..............[cholera jak ten czas leci....]bardzo czesto jezdzilismy do Walbrzycha i okolic gdyz w 2 lidze grało wtedy jeszcze Zaglebie Walbrzych -wtedy jeszcze zgoda Lechii,lub np. Piast Nowa Ruda...wtedy zawsze ladowalismy w Walbrzychu u ziomkow z Gornika.Zawsze gdy wybieralem sie tam,[przewaznie z Nalesnikiem] panowala super atmosferka,tym bardziej ze Gornik gral wtedy w 1lidze, i zawsze gdy szlismy na stadion na Thorezie dochodzilo do awantur z kibicami zielono-czarnych......A Polonia Bytom? jak wiecie nasza slaska zgoda prawie od zawsze,lecz w tamtych czasach mielismy wiele innych zgod na slasku- Gornik Zabrze-klub lubiany przez moja osobe i nie tylko do tej pory,Gks Tychy,Gks Katowice .....oj bylo tego troche .....Wracajac do Polonii oni podobnie jak my grali w lidze prawie zawsze bez kasy.......i dolowali podobnie jak my  na pograniczu 2 ligi ,potem 3 ........Gdy Arka grala swe mecze na slasku dochodzilo do dziwnych sytuacji,bo wysiadajac z pociagu w Katowicach kazdy jechal gdzie chcial...np. ja jezdzilem prawie zawsze do Zabrza...chlopaki z Obluza bardzo mocna przyjaznili sie z kibicami Polonii Bytom i dosc czesto dochodzilo do bratnich odwiedzin.wiec czesc jezdzila  do Bytomia...inni znowu do Tych....itd.....

Gwardia Koszalin- czyli nasza nastepna zgoda.Poczatek zgody  to poczatek lat 90-tych,o ile sie nie myle to sezon91-92.Powstala jeszcze w 3 lidze gdy przyszlo nam grac w Slupsku z Gryfem.Przyjechali na ten mecz z checia wsparcia nas.Akurat przed stadionem gdy zaczynalismy zadymke,w cale to zajscie wmieszali sie kibice Gwardii ,po akcji zasiedli z nami w sektorze i tak zostalo juz do dnia dzisiejszego.............Bardzo dobra zgoda,dobra kibicowsko ekipa tylko przykre jest to ,ze ich miasto olewa ichcklub i sa skazani na pałętanie sie po pobliskich wioskach.......na pewno zasluguja na wiecej niz 4-czy 5 lige .
Cracovia- jak wiecie zgoda stara jak swiat,pewnego czasu prawie wymarła z braku kontaktow.Do czasu gdy odbywala sie w Krakowie Swieta Wojna - zawsze jezdzilismy na ten najwazniejszy mecz Cracovii,potem kontakty sie zerwaly.Dopiero w  Paryzu na Francja-Polska na granicy miasta zabralismy do autokaru kilku Cracoviakow.....a przed stadionem zaatakowaly nas polaczone sily Legii i Pogoni i Wisly z Jaga....doszlo juz do pamietnej awanturki wygranej przez Nas I Craxe.Potem stosunki sie polepszyly i wszystko zaczelo sie od nowa.Zreszta zmienily sie czasy i zmieniaja sie ekipy ,ale najwazniejsze ze zgody dalej sie trzymaja.Widac to gdy gramy zawsze w Krakowie ,lub na Slasku gdzie Polonia zawsze wspiera nas w miare swoich mozliwosci.

Polonia Warszawa-tez zgoda nalezaca do jednych z najstarszych w Polsce.Jak wiecie w stolicy przewaga Legii jest wielka,ale nasi bracia trzymaja sie dosc dobrze.Ta zgoda powstala o ile sie nie myle w latach 70-tych gdy nasi kopacze grali jeszcze w 1 lidze,tu tez prosze Megafona o podanie dokladniejszego okresu powstania tej zgody.Tak jak u nas Megafon,tak tez u nich jest osoba zaslugujaca na opisanie.Benito -bo tak go zwa jest wierny Polonii praktycznie cale zycie,chlopak ktory aktualnie wypoczywa w jednym z przymusowych kurortow............ale juz nie dlugo powroci i na pewno bedzie mial duzy wplyw na ozywienie ruchu kibicowskiego na ul. Konwiktorskiej.Po dzis dzien duzo ludzi dosc czesto odwiedza Warszawe ,a w szczegolnosci stadion czarnych Koszul.........a my jak wiecie wspieralismy ich na ich meczu  gdy grali na przedmiesciach Gdyni.............

Lech Poznan- ta zgode ponownie odnowilismy po pamietnym meczu lech-legia w Poznaniu gdzie wbilismy sie na sektor gosci w momencie gdy bylo na nim jeszcze kilkadziesiat osob z legii  i Pogoni[grupa glowna dopiero wchodzila przez brame glowna]Byly to nasze najlepsze kibicowsko czasy,mielismy zajebista ekipe,i od jakiegos czasu na linii Poznan-Gdynia i odwrotnie ..wszystko wskazywalo na to ze zgoda ta bedzie ponownie.Po jednej z pamietnych imprez  na basenie w Hotelu Gdynia [wynajety na noc caly basen..........och niezapomniana imprezka.....kto byl ten wie...]gdzie oprocz Cracovii zaprosilismy glowna ekipe z Poznania juz bylo wiadomo ze zgoda ta bedzie,ale jako oficjalne odnowienie zgody podaje sie dzien meczu lecha z Legia.....tam po meczu w jednym z wynajetych lokali oficjalnie przybilismy sztame...................jak widzicie ja napisalem o odnowieniu zgody,a Megafona jako naszego glownego ......Historyka.. :wysmiewacz:prosze o opisanie starszych okolicznosci zawarcia zgody z Lechem..........i bedzie wszsystko wiadome na ten temat.................................
Pozostaje Zagłębie Lubin i nasza zagraniczna zgoda czyli Olympique de Marseille ,ale na to dzis juz nie mam czasu....sorki innym razem.  Szczur
3ligowa rzeczywistosc oczywiscie na EjsmondPark.
To byla runda, w ktorej zaliczylem ponad 30 wyjazdow powzyej 100km!!! 3 dni srednio w tygodniu w wojazach. I sezon, w ktorym nie opuscilem zadnego meczu Arki. Nawet, gdy nam nie wypalil bus do Ketrzyna. Bo o tym wyjedzie wspomne. Skonczylo sie to finansowo dosc bolesnie, ale pojechalismy na wyjazd do Ketrzyna taxi w 4 osoby tylko. Innej mozliwosci nie bylo, aby podtrzymac 100%skutecznosc na wyjazdach. Psiarnia nas  i tak namierzyla, trzepanie, afera, ale jakos dotarlismy na stadion.Tam dolaczylo 3 kibicow z Braniewa i ropoczelismy doping. Na jednego kibica Arki przypadalo po okolo 30 psiarzy i 5 kabaryn. Pewnie dlatego, ze kolejke wczesniej zrobilismy niezly rozpizdziel na Legii II. Opisze ten wyjazd i Ursus pozniej, bo zasluguja na pewno na uwage
W drodze powrotnej byly przygody z panami spod znaku Cw.., ale jakos dalismy rade.
Ogolnie sympatyczny wyjazd.    Fiera
Lata 90 mecz na ejsmonda gra Arki słaba przeciwnik mało atrakcyjny na stadionie jakieś 1500 osób  na górce kilkanaście chłopa typowy piknik nikt nie śpiewa cisza jak makiem zasiał słychać jedynie pokrzykiwania trenerów i piłkarzy i po chwili słychać odbijające sie kamyczki od płotu oddzielającego murawe od trybun słychać je w odstępam 15-20 sekundowych to na górce komuś tak sie nudziło że rzucał sobie kamyczkami w płot. Nie były to wielkie kamloty i nie było też rzucanie z wielkim rozmachem poprostu tak od niechcenia. Nie spodobało sie to ochronie a konkretnie jednemu z pod sklepu wziętego typowego nura taka na Arce była kiedyś ochrona. Zwawołał dwóch policjantów poinformował ich że pewna osoba rzuca kamieniami w bramkarza gości heh od płotu do bramki coś koło 40 m. No więc idzie dwóch mundurowych z tym nurem dochodzą do górki i zwijają jeśli mnie pamięć nie myli młodego K. dlaczego akurat jego? bo najgroźniej wyglądał i prowadzą go z górki ręce z tyłu nie wiem czy miał kajdanki idą tak sobie wychodzą z łuku na prostą nagle cała prosta zaczyna klaskać i wstawać z miejsc słychać pojedyńcze głosy radości nagle zaczeło coś sie dziać przestało na stadionie być nudno. Powoli coraz więcej osób wychodzi w górę sektora przywitać mundurowych byli blisko nagle wyskoczyli wszyscy było coraz goręcej dla mundurowych wiedzieli że cali nie przejdą przez tłum a tłum ruszał coraz szybszym krokiem ich przywitać więc puścili niewinnego chłopaka i zaczeli sie cofać pod płot . Nagle za plecami słychać nadbiegające posiłki pałkersów ok 50 sztuk bez tarcz z samymi pałkami więc z prostej ruszyła reszta obserwujących i w tym momencie zapał pałkersów do zaprowadzenia porządku jak by zgasł  pochowali pałki za pas i tylko pokrzykiwali panowie spokojnie spokojnie żadnych awantur prosze sie rozejść itp mieli wielkie szczęście tego dnia załapali sie jedynie na jakieś pojedyńcze kopniaki w dupe ogólnie w tym całym zamieszaniu było więcej zabawy i chęci postraszenia niż chęci jakiegoś katowania niebieskich chyba dlatego że przez cały mecz była taka nuda i to rozleniwiło obecnych na stadionie   wierny
Polska-Bułgaria (Warszawa)
Wyjezdzamy z Gdyni wesolym skladem(starzy i mlodzi).Jedziemy w kierunku Lowicza gdzie mielismy umowione spotkanie z ziomalami z poznania i Krakowa.Jechalismy wtedy wyjasniac sobie z "koalicja" jakies niewyjasnione sprawy Przyjezdzamy na miejsce zbiorki,zatrzymujemy sie za jakas stacja benzynowa.Poznaniacy ktorzy byli na miescie wczesniej inforumuja ze mieli nieplanowane spotkanie z miejscowymi "miastowymi".Po jakims czasie stajemy wszyscy do pamietnego zdjecia w kominiarkach (z czaszka) i w chwile po tym zdjeciu na stacje zajezdzaja miastowi z posilkami w kilka fur z checia rewanzu na Lechu.Niemieli chyba dobrych zwiadowcow bo niewiedzieli ilu nas jest i musieli przezyc szok jak za stacji wysypalo sie na nich ponad sto chlopa i w pierwszym samochodzie ktory dopadla Cracovia -zostala siekiera w drzwiach.Po dymie wracamy za stacje i po chwili ktos mowi ze zaraz tamtedy bedzie jechac Pogon.Czekamy i po niedlugim czasie faktycznie jada z obstawa jednej radiolki.Ktos wybija przednia szybe w ich autokarze,lecz sie niezatrzymuja-staja dopiero po kilkuset metrach.Wtedy wszyscy biegniemy w ich kierunku-kazdy z ta kominiarka na glowie.Wrazenie bylo takie ze ani psy ani Pogon tego niewytrzymaly i razem uciekli zanim zdazylismy do nich dobiec.
Wracamy znowu za stacje,po krotkich naradach,stwierdzamy ze po takich akcjach to glownymi drogami na pewno nigdzie nie dojedziemy wiec poszedl plan ze jedziemy polnymi.No i cala kawalkada (autokary,busy i auta) jechalismy jakimis pastwiskami.Niepamietam ile to bylo km ale trwalo dosc sporo tym bardziej ze drogi byly przystosowane do furmanek a nie autokarow.Hitem tego przejazdu byla akcja spod jednej szopy gdzie przycielismy wiesniaka ktory pod drzewem zapinal bambere byl pod wrazeniem ili ma widzow:)
Po jakims czasie dojechalismy chyba do Sochaczewa,stanelismy na jakims zajezdzie i zaczelo sie wydzwanianie do Wawy.Najpierw niechcieli nam zagwarantowac ze nierozwala naszych srodkow transportu.Potem niechcieli wyjechac kawalek od stadionu(niby niemieli aut)-koncowa propozycja byla taka ze zaplacimy im za taxi byle przyjechali sobie z nami "pogadac"-tez na to nieprzystali.Na tym zajezdzie pojawilo sie ich 2 albo 3 starych z L,na rozmowy ale koniec koncow nic sie nie dzialo(z winy przeciwnika)
wracalismy juz do Gdyni i niedaleko domu dzwoni jeden kolezka z ekipy ze wraca pociagiem z meczu i jada nim betony w okolo 25 osob.Dlugo nietrzeba bylo sie zastanawiac i po przyjezdzie do Gdyni zostawiamy starych ktorzy byli "zmeczeni" i niezabardzo chcialo im sie biegac za malolatami z Lechii i sami razem z kierowca autokaru jedzieny do Gdanska glownego.Bylismy sporo przed pociagiem i czas ten nam minal na klotni miedzy soba ,poszlo o to gdzie mamy spotkac betonow.Wiekszosc chciala w oliwie bez oka kamer-paru w Glownym bo chcielismy miec pewnosc ze trafimy wszystkich.Klotnia byla dosc solidna ze jednemu z nas polamal sie kij od miotly na glowie
Skonczylo sie na tym ze wiekszosc pojechala do Oliwy a na glownym zostalo nas 3.Przyjechal pociag-idziemy tunelem w kierunku ich peronu.Mijamy 4 lysych betonow dochodzi do bitki i oni sie ewakuuja.Halas byl na tyle spory ze ci co zostali w pociagu musieli to uslyszec.Wiec jak wychodzimy na peron we 2 to oni juz tam stali w kilkunastu,poznali nas od razu.Otoczyli nas i zaczela sie awantura-pomimo ze bylo ich wiecej to my niemielismy pustych rak i niemogli do nas podejsc.Wtedy trzeci z nas ktory zostal w tynelu ,zaszedl betonow od tylu i chyba przy pomocy kawalka hydranta poslal 2 na spanie.Po chwili na peron wpadli sokisci i Lechia w swoja strone a my w swoja.Lechia niewiedziela ilu nas jest i jak sie zrywali z peronu to komus sie tam po drodze dostalo,jakims przypadkowym ludziom -ale to juz nie nas problem.My zadowoleni,dzwonimy do naszych w oliwie ze przegapili dym.Po chwili dzwonimy do Lechi zeby sie spotkac calymi grupami w oliwie(bylo nas mniej wiecej po rowno),ale oni mowia ze w okolicy dworca jest niebiesko.Wiec na tym sie zakonczyl jeden z ciekawszych wyjazdow tamtych pieknych czasow   mlch
 Początak 90lat.Siedzimy u Toffiego,wpadają mlodzi,że lechia na mieście się wozi.Dajemy na miasto nagle nie wiem skad z klatek ,podwórek,drzew zbiera nas się w parenaście minut 3-4dyszki na 10lutego atakujemy większą od nas grupę,ci się rozbiegają uciekają do Alozy na kwiatkowskiego my również się rozbiegamy każdy goni swojego,łapiemy z czterech typów lejemy oni płacz, za co ?my, za lechie! oni za jaką lechie? ,my z Leszna jesteśmy!konsternacja!?sprawdzanie dowodów,jakaś wycieczka,ale jeden z nich z gdańska beton!Wmieszli się w tę wycieczkę jak zobaczyli,że lecimy na nich.Chlopakow przeprosiliśmy,mówimy jak chcecie to najebcie tego typa to przez niego ale on zeszczany ze strachu tak jak ci z wycieczki. Śródmieście Forever   Róża
W przeddzien wydarzeń ,w moim patologicznym miescie dochodzi do poszukiwan wiecznie niewidzialnego przeciwnika , ktory podobno pojawil sie gdzies w sile ponad 30 osob.Szybko zebrana ekipa i ruszamy na dzielnice gdzie podobno przebywaja.Oczywiscie nie znajdujemy ekipy ale napotykamy jednego z ich glownych watazkow, ktory zostaje delikatnie potraktowany i z nadmiaru emocji zostaje lekko ciety w reke.Po tych wydarzeniach idziemy na impreze gdzie cala noc balujemy.Rano wybieramy sie w dwoch odpoczac ,do Gdyni na malo wazny mecz nie pamietam nawet z kim.Bawimy sie dobrze ,poimprezowe piwko nad morzem po czym ruszamy na Ejsmonda.Tu jak zawsze na gorze przy wejsciu stoi paru dobrych znajomych ktorzy oznajmiaja nam ,ze dzis jestesmy umowieni na "party" z naszym rywalem.Juz wiedzialem ze ktos nas zaprosi na ta przednia impreze.Co oczywiscie nastapilo.Pytanie -"nalezycie?"(bardzo lubilem ta "prostote rekrutacji") ,oczywiscie nalezymy.Na zbiorce widze mloda ,jeszcze wtedy nikomu nie znana ekipe plus paru starszych.Spod stadionu wyruszamy taxami.W taksowce rozmawiamy podekscytowani i bardzo radosni z jednym z dobrych chlopakow (Bremen-mysle ze moge napisac ksywe ktora mi przypomnial O.) a ktory na impreze jechal z rakiem krtani i obandazowana szyja.Juz go wiecej nie widzialem...niech spoczywa w spokoju.Wjezdzamy do opery i wychodzac z samochodu widze ekipe przeciwnika w sile okolo 100 osob.Nas tylko okolo 30 ,z czego 21 po jakims czasie sie rozgrzewa.Cisnienia jakie mialem nie da sie opisac.Chec odwetu za te wszystkie lata rozpierdala od wewnatrz.Forma po calonocnej libacji tragiczna.Ale byl z nami czlowiek ktory potrafil mobilizowac jak nikt inny po jego taktycznych wskazowkach ruszamy.Moment spiecia to haos oddajesz cios ,cios otrzymujesz z innej strony, widzisz trzech leje jednego od nas ,pomagasz.W koncu wpadam na rownego przeciwnika z ktorym ze zmeczenia lapiemy sie za bluzy i probujac sie nawzajem siegnac, co dosyc smiesznie wyglada.Po chwili przewracamy sie i probujemy dalej walczyc juz na kolanach (przeciwnik musial byc w tej samej formie co ja ).Coz ,w tych czasach forma fizyczna nie byla najwazniejsza.Wazniejsze bylo serce.Ktos oznajmia koniec walki.Ustalony zostaje remis.Najlepszy z nas chce walczyc dalej , ale patrzac po ludziach ( z obu stron) nie widze chetnych.Z przeciwnikiem z ktorym spedzilem ostatnie minuty walki ,wymieniamy usmiech i  uscisk rak i do domu.Dodam ze, juz w Tczewie ,wracajac z dworca spotykam najpierw jednego z mlodszych od nas a potem nagle siedmiu "wiecznie niewidzialnych" ktorzy o dziwo chca nas atakowac.Jak to w tych czasach bywalo tak samo jak ruszyli tak samo zrobili odwrot i schowali sie po klatkach.Wrazenia z tego dnia sa nie do opisania, ale mysle ze, postaralem sie oddac klimat.Pozdrawiam wszystkich ktorzy "nalezeli".Tylko ARKA GDYNIA.  Krysian
Był taki mecz...super puchar w Piotrkowie Trybunalskim.Lech grał z Górnikiem.W sumie z Gdyni była chyba ponad setka.Dobra zabawa,ładna pogoda...ale sielanka trwała do godzin nocnych...potem chodząc po mieście nagle usłyszeliśmy z okien -Legi ......w-wa i sie zaczeło.Chata zdemolowana trzeba było dac noge.Obława psów,do tego stopnia ze wsiedli za nami do wypełnionego pociągu z ktorego kilku z nas wyskoczyło w biegu w obawie przed oddziałami ZOMO...Ja zreszta tez wolałem ewakuacje w biegu z pospiesznego,ale niestety to nie był koniec przygód.W nocy czekając na pociag juz na dworcu w Piotrkowie wpadli głodni zemsty mieszkancy zdemolowanego mieszkania...ale sami nie byli.Było ich więcej choc dodac trzeba ze n ie byli to juz kibole tylko stali bywalcy zakładów karnych po których uzbrojeniu  wywnioskowalismy ze kogos szukaja.......wiadomo kogo.Nas było dwóch ,był ze mna Robert.S znany arkowiec z mojej rodzimej dzielnicy..........Był to wyjazd który amietamy do dzis chyba obaj  Szczur
Mała zadyma...Zomo...te rzeczy,i wtedy spadałem w stronę Smoluchowskiego-patrzę,a tam płot betonowy(no bo jaki miał tam być...)W życiu bym nie przypuszczał ,że skoczę ,,flopem"2 metry z groszami-Partyka to przy mnie ,,cienias...Dało radę...Ale bylo fajnie,zawsze coś tam w pamieci zostanie...Były też i inne,ale to na póżniej
No to moje "lekkoatletyczne" wspomnienie. W-wa, coś tak przełom lat 70/80 tych, nie pamiętam dokładnie. Mecz Gwardia -ŁKS. ŁKS to wtedy nasza wielka zgoda. Wchodzę na stadion, szaliczek, te sprawy, Legii 0 paru typa z ŁKs-u, podchodzę, gadamy i nagle gdzieś tak ok. 40 min wpada"L" co dziwne jak na owe czasy dość mocno uzbrojona. Następuje chwila zawahania i decydujemy, że zostajemy. Na meczu tylko bluzgi, ale za to po wyjściu konkretny atak. Tu już nie było wyjścia i nastapiło bicie rekordu. Jak ktoś zna Warszawę to od stadionu do kina "Moskwa" jest spory kawałek - a ja z dumą muszę przyznać, że każde 100 metrów miałem lepsze niż Ben Johnson. Po powrocie do domu zostało już tylko jedno - zapisałem się do sekcji lekkoatletycznej, gdzie trenowałem biegi krótkie z nienajgorszym skutkiem  Megafon
W tamtych czasach sytuacja z wyjazdami była trochę inna niż dzisiaj.Autokary itp,były organizowany raczej rzadko,więc nie raz się jechało na wariata.U mnie wyglądało to tak,że czasami przychodził piątek ,i złota myśl,weekend idzie nudy coś trzeba robić.Stary kit mamie,wyjazd ze szkoły na roboty społeczne ,plecak parę kanapek,sprawdzenie rozkładu PKP,i jazda,nie oglądając się czy ktoś jeszcze jedzie.

   Zacznę może od jednego z takich wyjazdów Miedź Legnica-ARKA,chyba 94 rok.Wstęp i przygotowania jak wyżej,w  pociągu parę piwek i kimka.Obudziłem się przed Wrocławiem,stacja docelowa blisko a więc czujność,tym bardziej że w ówczesnych czasach Śląsk słynął z tego że trzepał pociągi,a u mnie w plecaku flaga HTM ARKA Cisowa.Trochę ze mną zjeździła w nawiasie.We Wrocku sprawdzenie o której odjazd do Legnicy i ruszam na peron.W tamtych czasach obowiązkowym niemal wyposażeniem kibica był flayers,ja do tego jeszcze łysy w czarnych dzinsach,wychodzę na peron i skucha.Cały peron zawalony punkami,akurat trafiło się że jaechali do Jarocina.Za późno już było na odwrót więc małe przesłuchanie,czy coś z ruchem skins,itp.Wśród nich było paru kiboli więc spoko,dojechałem do Legnicy.Do meczu dobre kilka godzin,ruszam zanleźć stadion Miedzi.Po jakimś czasie doszedłem do stadionu,jestem na miejscu a więc spoko.Pod stadionem mała mordownia,więc się wbijam na browARKA.Oczywiście obcinka z każdej strony,ale ok.Po jakimś czasie podchodzi do mnie trzech typków i pytają czy jestem z Arki.Jako że swoich barw się nie wstydzę ,mówię że tak.Ale ok,dosiadają się,zaczynamy rozmawiać o tematach,między innymi o ich ówczesnych stosunkach ze Śląskiem,zaczęli się żalić że oni by chcieli zgodę a Śląsk ma ich w dupie .Jakieś półtorej godziny przed meczem,słychać z daleka że coś się dzieje.Jeden z nich z nadzieją w oczach mówi że może Śląsk przyjechał.W tej sytuacji dla mnie mogła się skończyć zabawa.Widzimy dosyć dużą grupę ludzi,z daleka jakieś barwy było widać ale jakoś niewyraźnie,coś białego,zielonego,chyba czerwone,myślę już sobie,no to ciepło.Zbliżyli się do nas i czerowne zmieniło się w miedziane;)W tym momencie nowo poznani koledzy zrobili odwrót .Zagłebia było około 100,chociaż po tylu latach mam już luki w pamięci.Wbiliśmy się na stadion,tam jeszcze dotarli Tczewiacy(pozdro Krystian ) i Królik z Witomina.Sam mecz jak mecz,4-1 w łeb,honorowa bramka dla nas Faltyna.Powrót przez Lubin tam mały "odpoczynek" zapoznanie się z ekipą Zagłebia(jako że wcześniej nie miałem z nimi bezpośrednich kontaktów)w pamięci utkwił mi zwłaszcza Jacek,nie wiem czy miał tam jakąś ksywę,znajomość pozostała na lata,widywaliśmy się przy okazji wielu meczów,przeważnie międzynarodowych,nie wiem czy jeszcze jeździ.Powrót do domu bez przygód z małymi przesiadkami,w Głogowie,chyba Lesznie i Gdynia.W domu jak zwykle,pytanie jak było na wycieczce w Wieżycy , i wyjazd zaliczony.  Mucha
Po pierwsze z tą frekwencją nie było tak jak pisały ówczesne gazety. Realnie odbywało się to tak, że siedziało paru redaktorów i było tak "... Zenek  - ile piszemy? 10 -12? Nie --jest jakieś 15. No dobra piszemy 13". Te 18 na Arce to oim zdaniem grubo przesadzone. Na Lechii pojemność ponoć około 30 tysięcy, a kiedyś dziennikarze dokładnie to zmierzyli, tak uczciwie, z miarą w ręku i licząc po 48 cm na osobę wyszło im bodajże 16420 miejsc. Na takie a nie inne oceny liczby widzów miało wpływ parę czynników- po meczu wszyscy szli w stronę SKM razem i to sprawiało wrażenie ogromnego tłoku, część(niezbyt wielka) piechotą na Śródmieście i inne dzielnice, a reszta zabierała się dwoma kolejkami.Zresztą inny argument - największy wyjazd na Lechię- niby na oko masa ludzi, a po w miarę dokładnym przeliczeniu 2300 osób.Zdaję sobie sprawę, że wraz z upływem lat liczby rosną, a dodać do tego dwa-trzy piwa to ho,ho. Drugie to mecz z Legią - ich było tak 250-300 osób, uzbrojenie to dopiero zobaczyliśmy w TV(przebojem były kastety zrobione z elementów półek w pociągu), na początku, po ich wejściu górka ruszyła i zaczęło się bombardowanie z obydwu stron śnieżkami, potem oni próbowali nas przyatakować, ale niestety mieli pod górę, aż wreszcie górka poszła w dół i Legia ratowała się wbiegając na boisko po poprzednim wyłamaniu bramy. Odnośnie dzisiejszych czasów- kiedyś pójście na "Górkę" było wyborem, wchodziłeś na stadion po którym można się było przemieszczać dowolnie i szedłeś na "Górkę" bo chciałeś dopingować. Dzisiaj idą na zegar bo jest najtaniej.Swoje zrobiły też czasy, kiedyś miałem dwa wyjścia - albo na Arkę albo do kina. W telewizji za wiele nie zobaczyłeś bo był jeden program.Poza tym poziom piłkarski trochę inny. Ludzie wtedy też ze sobą bardziej trzymali - jak się jechało na wyjazd to wszyscy razem było tak,że wszyscy dawali całe pieniądze jakie mieli przy sobie i z tego kupowało się bilety, a jak zostało to jedzenie. Na dworcu nie można było kupić samych np. bułek - bułki były razem z konsumpcją - więc raz moje zamówienie brzmiało - "jedną sałatkę poproszę i 180 bułek do niej". Inna rzecz to na wyjeździe mogłeś stracić w najgorszym wypadku zęba, a nie jak teraz życie. A żurów i meneli na meczach było relatywnie tyle samo co teraz. W chwili obecnej nie jest może najlepiej, ale nie przesadzajmy nie jest też aż tak źle. Frekwencja, jak na polskie warunki jest ok.Z dopingiem różnie, ale ten obecny stadion do dopingu to jest do d.., a proces wychowania oddanych kibiców też nie trwa 2 czy 3 miesiące. Mieć Arkę w sercu i wszystko będzie ok. Pozdrawiam wszystkich kibiców, nie dzieląc na pikników, hoolsów, napinaczy, zgredów, żurów itp.itd.  Megafon
Ja miałem wtedy 12 lat ale zaliczyłem kilka wyjazdów (fakt że było blisko),wiele meczy na Ejsmonda.Było fajnie.Ekipa "rządzących" najczęściej po wizycie pod kandelabrami zjawiała się na meczu po pierwszej kwarcie he he he,potem szybka zbiórka na kibiców czy to z Zabrza,czy łks-u,czy zawiszy he he he (niechby ktoś nie dał tak jak teraz na oprawy) i doping całą górką-bez wzgledu ilu było kibiców.Nie było żadnych organizacji jak teraz a jednak to wszystko miało ręce i nogi.Szaliki robione na drutach przez babcie,flagi krojone ze statków (najlepsze szwedki ale sygnalizacyjne też były dobre)-ewentualnie szyte z płótna zaglowego (pomyślcie sobie ile taka ważyła po deszczu).Wiele trudniej było sprawić aby ogólne wrażenie młyna miało taką wymowę jak dzisiaj-teraz kazdy pójdzie do sklepu po szalik,czapkę,koszulkę i dobrze że tak jest,że jest to łatwe-ale wtedy miało,moim zdaniem,lepszy smaczek.Wyjazdy nie były organizowane tak jak obecnie a popatrzcie na finał PP -5000 Arkowców.A to,że Wy,chłopaki teraz jeździcie a np.mnie,telewizorowego wyjazdowicza czy przedmonitorowego forumowicza niejednokrotnie w swoich postach wręcz obrażacie-no cóż-pogadamy jak i wy bedziecie mieli rodziny,dzieci.W pewnym momencie zmieniają się priorytety choć serce zostaje zawsze żółto-niebieskie.Zawsze była rotacja pokoleniowa w młynie i nie można mieć do nikogo o to pretensji.Pozdrawiam   Krostech

był rok 1983-ci.Arka spadala z drugiej do trzeciej ligi.Na stadionie nie bylo juz 20-tu tys . ludzi jak rok wczesniej....Swiecilo pustkami,pozostali tylko najwierniejsi.Gorka czyli nasz sektor tez byla zapeliona w kilku procentach.Bylo slabo,biorąc pod uwage to ze lechia akurat po prawie 20-tu latach wracala do 1-szej ligi.............bylismy slabi...............
Bylo nas nie wielu,ale za główny punkt działania wybraliśmy sobie dorównanie lechii-ekipie która w tamtych czasach była chyba najlepsza w Polsce.
Na poczatku bylo cezko,typowe działania partyzanckie......które uswiadomiły nas w przekonaniu ze nasz wróg wcale nie jest taki straszny jak go maluja pozwoliły nam na coraz wieksze akcje.Doszlo do tego ze prawie przed kazdym ich meczem atakowalismy ich w róznych miejscach Gdanska.
Bylo nas na poczatku kilku,potem kilkunastu-bo jak wiadomo ojców sukcesu jest pózniej wielu.......ale nie mówilismy nic...nie było podziałow...działalismy razem.....az wreszcie na przełomie lat 90-tych byliśmy naljepsi w Polsce........Byla jedna ARKA,jeden klub-jedni kibice....i nikt nie marudzil......teraz jest inacej...niby-inne czasy.........  Szczur

 

 Wszystkie opisy zaczerpnięte z forum