,,Życie, życie jest nowelą, której nigdy nie masz dosyć”. Sednem znanego utworu Ryszarda Rynkowskiego jest pęd ludzkiej historii, zawrotne tempo przemijania żywota - w końcu nowela stanowi gatunek literacki, który charakteryzuje się przede wszystkim krótką formą i zwięzłą fabułą z jednym punktem kulminacyjnym. Uniwersum polskiej piłki śledzi ostatnio negocjacje Marka Papszuna z Legią Warszawa, nastawiając się na rychłe nadejście takiego właśnie punktu kulminacyjnego, który popchnie trenera z Częstochowy do stolicy. Wygląda jednak na to, że zanim ta historia się napisze, 51-letni szkoleniowiec zmierzy się ze swoim uczniem Dawidem Szwargą na terenie własnego wychowanka, na którym ten jeszcze w tym sezonie nie przegrał. W 17. kolejce Ekstraklasy w Gdyni zapowiada się więc prawdziwe piłkarskie widowisko z wieloma apetycznymi kontekstami w tle. Czy uczeń pokona mistrza? Na zakończenie rundy jesiennej, w niedzielę o 14:45, Arka podejmie na Stadionie Miejskim Raków Częstochowa.
Częstochowianie przystępowali do sezonu w charakterze wicemistrza Polski i wydawało się, że w nowej kampanii również będą jednym z najpotężniejszych pretendentów do tytułu. Takie wrażenie zostało zresztą wzmocnione niczym wytrawne Porto przez letnie transfery klubu z ul. Limanowskiego - pod Jasną Górą pojawili się choćby bramkarz Oliwier Zych (przypomnijmy - wychowanek Stowarzyszenia Inicjatywa Arka Gdynia) sprowadzony z Aston Villi, grecki stoper Apostolos Konstantopoulos z Koninklijke Beerschot, Oskar Repka z GKS-u Katowice, Karol Struski z Arisa Lemessou, Chorwat Marko Bulat ze Standardu Liege, Tomasz Pieńko z Zagłębia Lubin, Lamine Diaby-Fadiga z Jagiellonii Białystok czy Imad Rondić z FC Köln. Łącznie Raków wydał na zakupy ponad 9 mln euro w jednym okienku! Z perspektywy Arki pozyskującej wyłącznie piłkarzy z kartą na ręku ta kwota jawi się absolutnie kosmicznie. W eliminacjach Ligi Konferencji częstochowanie wyeliminowali kolejno słowacką MSK Žilinę, izraelskie Maccabi Hajfa i bułgarską Ardę Kyrdżali, meldując się w fazie ligowej, gdzie również dają sobie radę - dotychczas zdołali ograć rumuńską Universitateę Craiova 2:0, zremisować z czeskimi Sigmą Ołomuniec 1:1 oraz Spartą Praga 0:0 i rozbić austriacki Rapid Wiedeń 4:1. W Ekstraklasie natomiast popularnym ,,medalikom” idzie wyraźnie gorzej. Po 9. kolejce Raków miał na koncie tylko 2 zwycięstwa, a porażki z Wisłą Płock, Radomiakiem, Pogonią i Górnikiem spowodowały, że piłkarze spod Jasnej Góry znajdowali się tuż nad strefą spadkową. W kolejnych 7 meczach zaliczyli jednak aż 5 zwycięstw i doszlusowali do czołówki (w tym momencie jest to 6. pozycja w tabeli ze stratą zaledwie punktu do strefy pucharowej). Trzeba jednak powiedzieć, że kryzys, jaki przytrafił się Rakowowi w początkowych miesiącach tych rozgrywek, był pierwszym tak wyraźnym zjazdem formy częstochowian, odkąd władcą despotycznym w tej drużynie jest Marek Papszun. Został on szybko zażegnany, natomiast wydaje się, że w przedbiegach na ,,medalików” może czyhać już drugi - wszystko przez ekscentrycznego szkoleniowca, który od ponad tygodnia walczy o ucieczkę z Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej do Legii Warszawa. Ta patowa sytuacja jest tak toksyczna, że… mamy nadzieję, iż potrwa jeszcze przynajmniej do niedzielnego spotkania. Zawodnicy Rakowa słusznie czują się porzuceni przez swojego wodza, a zespół od startu medialnych spekulacji w drugiej fazie poprzedniego tygodnia zdążył już oberwać 1:3 u siebie od ostatniego wówczas w tabeli Piasta. Z drugiej jednak strony w czwartek ekipa Papszuna efektownie rozbiła Rapid 4:1 w Lidze Konferencji, więc absolutnie nie może być mowy o zakładaniu, że Arkowców czeka w niedzielę łatwiejsze zadanie. Nasza dzisiejsza zapowiedź stoi pod znakiem spójnika ,,jeżeli”, ale zabarwienie tymczasowości panujące w Częstochowie powoduje, że my również nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kto poprowadzi Raków w Gdyni. W składzie ,,medalików” panuje spora rotacja. Między słupkami stawał ostatnio Oliwier Zych, jednak w rywalizacji z Piastem popełnił tragiczny błąd, nabijając Grzegorza Tomasiewicza, z czego wyniknęłą bramka Germana Barkowskiego, więc nie mamy pewności, czy do bramki nie wróci Kacper Trelowski. Trójkę stoperów utworzą Stratos Svarnas, Apostolos Konstantopoulos i Bogdan Racovitan. Na prawym wahadle pojawi się albo Fran Tudor, albo Michael Ameyaw, na lewym - Adriano Amorim. W środku pola Papszun (albo któryś z jego obecnych asystentów) desygnuje do boju Oskara Repkę, któremu partnerować będzie Karol Struski lub Peter Barath. Bliżej bramki Damiana Węglarza operować powinien Lamine Diaby-Fadiga (autor 4 bramek w tym sezonie w lidze i hat-tricka w starciu z Rapidem), obok Gwinejczyka z francuskim paszportem - Tomasz Pieńko albo Marko Bulat, a na szpicy prawdopodobnie zamelduje się Jonatan Braut Brunes, a więc najlepszy strzelec Rakowa w tych rozgrywkach (6 goli w Ekstraklasie). Do dyspozycji trenera są też Ivi Lopez, Patryk Makuch czy Imad Rondić, więc wachlarz możliwości jest w przypadku częstochowian bardzo szeroki - choć zawężają go kontuzje Zorana Arsenicia, Ariela Mosóra, Władysława Koczergina, Ericka Otieno i Jeana Carlosa Silvy. Widać więc, że mimo problemów i zawirowań dookoła drużyny, Raków dysponuje sporym potencjałem. Kolejną przestrogą powinien być dla żółto-niebieskich fakt, że częstochowianie zdecydowanie lepiej punktują na wyjazdach niż u siebie - z 23 punktów zdobytych w tym sezonie aż 15 ,,medaliki” wywalczyły poza stadionem przy Limanowskiego. Do mocnych stron tego zespołu należą oczywiście kompaktowość, małe odstępy między formacjami, stałe fragmenty gry, siła fizyczna, intensywność oraz umiejętność zabiegania i zamęczenia przeciwnika czy też odpowiednie robienie użytku z faz przejściowych. Tyle, że w tym sezonie przygotowanie motoryczne i wytrzymałościowe zawodników spod Jasnej Góry wygląda odrobinę słabiej niż w minionych rozgrywkach, przez co stosunkowo często dają się oni zaskoczyć na własnej połowie i sami nie są tak skuteczni przy stałych fragmentach, jak zdążyli nas do tego przyzwyczaić. Raków w niedzielę jest do ukłucia.
Tym bardziej, że Arka na własnym boisku jest przecież w tej kampanii niezniszczalna. Bilans 5 zwycięstw, 2 remisów i 0 porażek to z pewnością spory argument w prognozach przedmeczowych. Oczywiście istnieje gargantuiczna dysproporcja pomiędzy spotkaniami na własnym terenie a gdyńskimi delegacjami, ale nie będziemy teraz szerzej omawiać tej choroby drużyny Dawida Szwargi, bo w tym momencie jest robota do wykonania - trzeba zgarnąć 6 punktów w dwóch konfrontacjach na swoim stadionie, które pozostały do końca grania w 2025 roku. W niedzielę w składzie Arki zabraknie Aureliena Nguiamby pauzującego za czerwoną kartkę otrzymaną w Niecieczy. Historia spotkań z Rakowem jest fatalna, zamyka się ona w 1 zwycięstwie, 4 remisach i 8 porażkach, natomiast ku pokrzepieniu serc warto przypomnieć tę jedną wygraną żółto-niebieskich: w lutym 2020 r. na poziomie Ekstraklasy Arkowcy do 72. minuty przegrywali 0:2, by ostatecznie po golach Mateusza Młyńskiego, Marko Vejinovicia i Nemanji Mihajlovicia ograć ,,medalików” 3:2. Wówczas Dawida Szwargi nie było jeszcze w Częstochowie, pełnił rolę asystenta w GKS-ie Katowice. Kiedy jednak trener trafił pod Jasną Górę, stał się przez lata na tyle wyraźną częścią Rakowa, że do tej pory jest kojarzony głównie z klubem z Limanowskiego. Dwa sezony w charakterze asystenta Marka Papszuna, następnie rozgrywki 2023/2024 jako pierwszy szkoleniowiec (zakończone 7. miejscem w Ekstraklasie) i jeszcze kolejne 1,5 kampanii u boku Papszuna - łącznie w Częstochowie Szwarga spędził 4,5 roku. Ale niedzielna konfrontacja będzie mieć szczególny wymiar nie tylko dla 35-letniego trenera - kawał czasu pod Jasną Górą spędzili przecież również jego asystenci, Tomasz Włodarek i Rafał Figiel. Nie ma tu natomiast żadnej przestrzeni na sentymenty. Arka po 16. kolejce plasuje się na 13. lokacie w tabeli, ale przewaga nad strefą spadkową stopniała do zaledwie 2 punktów. Bezwzględnie trzeba zrobić użytek z twardego atutu własnego boiska.
Relacja Dawida Szwargi i Marka Papszuna stanowi współczesną reinterpretację motywu mistrza i ucznia. Tak jak Dante, pisząc ,,Boską komedię”, w charakterze przewodnika po zaświatach dla swojej własnej osoby obsadził Wergiliusza będącego w oczach średniowiecznego poety odzwierciedleniem autorytetu i mądrości, tak szkoleniowiec Arki przez swoją przygodę z trenowaniem idzie zapatrzony w schematy opracowane przez wieloletniego sternika Rakowa. Poemat włoskiego artysty stanowi zresztą o tyle adekwatne odniesienie, że przecież w ,,Boskiej komedii” obaj bohaterowie przemierzają poszczególne kręgi piekieł, a w dzisiejszej rzeczywistości polskiego piłkarstwa zarówno Szwarga, jak i Papszun mogą czuć podobne przytłoczenie - opiekun żółto-niebieskich jest poddawany słusznej krytyce za postawę zespołu w meczach wyjazdowych, a trener częstochowian stoi w rozkroku, będąc więźniem Michała Świerczewskiego i powtarzając za Czesławem Niemenem słowa ,,Snu o Warszawie”. Szwarga z pewnością byłby gotowy bronić Papszuna niczym Platon Sokratesa, ale w tym momencie musi dołożyć wszelkich starań, by w niedzielę ograć swojego mistrza. Stawką są szalenie ważne w kontekście utrzymania trzy punkty. Zapraszamy do kupowania biletów na to spotkanie - zróbmy wszystko, by gorącym dopingiem pomóc piłkarzom utrzymać status niepokonanych w Gdyni. Na Górce tłum i głośny śpiew, niech dzisiaj do zwycięstwa, Arko, niosą cię!