9 grudnia 2017 r.

Arka Gdynia miesiąc wcześniej kolejny raz przegrała derby Trójmiasta, przed którymi nadzieje na upragnione zwycięstwo było rozbudzone jak nigdy dotąd. Później co prawda ograła Śląska Wrocław i rozgromiła Sandecję Nowy Sącz, ale w kolejny weekend zagrała jeden z gorszych meczów w sezonie i w bardzo blady sposób przegrała w Płocku z Wisłą 0:2. Na kolejny wyjazd, do Kielc na spotkanie z Koroną, gdynianie jadą jak na ścięcie. Gospodarze we wcześniejszych meczach rozbijali wszystkich jak leci, ogrywając m.in. Lechię 5:0 na wyjeździe i Legię 3:2 u siebie. Kiedy na godzinę przed meczem poznajemy skład Żółto-Niebieskich, w którym figuruje dwóch nominalnych defensywnych pomocników, wielu z nas załamuje ręce nad stawianiem autobusu we własnym polu karnym i prawdopodobną porażką. Tymczasem po początkowym naporze kielczan, w 36. minucie gdyński człowiek do zadań specjalnych Rafał Siemaszko wyprowadza Arkę na prowadzenie, a w drugiej połowie Arkowcy grają wprost koncertowo, podwyższają wynik za sprawą Marcina Warcholaka oraz Mateusza Szwocha, i wbrew opiniom ekspertów wywożą z Kolporter Areny komplet punktów.

4 kwietnia 2018 r.

Arka znów w Kielcach. W pierwszym półfinale Pucharu Polski broniący trofeum gdynianie grają słaby mecz, w ich poczynaniach dominuje niedokładność, a wyróżniający się po stronie gospodarzy Nika Kaczarawa nie zna litości, dwukrotnie pakując piłkę do siatki Krzysztofa Pilarza. Kiedy wielu z Arkowców jest już myślami przy zbliżających się derbach Trójmiasta w Gdańsku, szalony Gruzin Luka Zarandia nie chce pozostać dłużny swojemu rodakowi, wykorzystuje wrodzoną szybkość i technikę, i zmniejszając rozmiary porażki na 1:2 przywraca całej Gdyni nadzieję na Stadion Narodowy. Arka wciąż w grze.

17 kwietnia 2018 r.

Trzecia odsłona pojedynku Żółto-Niebieskich z Koroną. Czas ostatecznych rozstrzygnięć w Pucharze Polski, czas walki o marzenia, czas prawdy. Arka do awansu do upragnionego finału potrzebuje zwycięstwa. W jakich nastrojach przystępuje do walki o wszystko? W minorowych, anemicznych, stłumionych. Jeszcze niedawno Arkowcy byli blisko zwycięstwa w Białymstoku, a niepowodzenie odbijali sobie zwycięstwem w Gdyni z mistrzem Polski. Jednak dwie z rzędu porażki derbowe z rywalem zza miedzy bardzo zmieniły punkt widzenia na ten sezon. Ogromne nadzieje zostały zawiedzione, a w połączeniu z rozpoczęciem walki kibiców o normalność w klubie i zrobienie porządku na szczeblu organizacyjnym, wszyscy czujemy gorycz problemów. Ale pozostanie w dołku po ostatnich wydarzeniach byłoby wyjątkowo niemęskie. Trudne momenty służą przecież właśnie temu, żebyśmy pokazali światu charakter Arkowca i powstali. To powstanie wydaje się w tym momencie trudne, ale podjęcie rękawicy na nowo jest koniecznością. Charakter wydaje się być pierwszym słowem-kluczem w dniu dzisiejszym. Nie możemy uciekać przed faktami. Przegraliśmy wszystkie derby w tym sezonie – trzeba to przyjąć, szrama pozostanie, ale wciąż można powalczyć o tę kampanię. Jeżeli uda się obronić Puchar Polski i spokojnie utrzymać w Ekstraklasie, porażki z Lechią nie będą pierwszym wspomnieniem z tego roku. Będą nim kolejne trofeum, kolejny mecz o Superpuchar, kolejne mecze w Europie. Dajmy sobie szansę, zróbmy to jeszcze raz.

Korona postawiła na półfinałowy rewanż wszystko, co ma. Od tygodnia trenuje na dwa składy, ten szykowany na Arkę ma swój własny plan zajęć, wszystko rozpisane co do szczegółu. Ten ,,rezerwowy” w piątek w lidze ograł Lecha w Poznaniu. Nad morze kielczanie udają się samolotem. Wszystkiego pilnują, do wszystkiego przykładają uwagę. I szumnie zapowiadają, że ich celem jest awans do finału. Jak te wypowiedzi powinny zadziałać na naszych zawodników – przestraszyć? Nie, raczej zmobilizować do walki i podrażnić ambicję, spowodować chęć udowodnienia wyższości na boisku za wszelką cenę. Tak, jak buńczuczne wypowiedzi zawodników Górnika Zabrze w grudniu. Trener Ojrzyński wie, jak nastawić drużynę, by ta wydobyła z siebie cechy wolicjonalne w najbardziej właściwy sposób i w najbardziej odpowiednim momencie.

Drugim słowem-kluczem, po charakterze przed półfinałowym rewanżem, jest historia. Historia świata pokazuje, że wielkie wojny wygrywają nie te społeczeństwa i narody, które posiadają najliczniejsze i najsilniejsze armie, ale te, które są najbardziej świadome swoich celów, mają najmocniej rozwinięty gen waleczności i które nigdy się nie poddają. Zresztą najklarowniejszym przykładem byłaby tu historia Polski. Ale historia ma też to do siebie, że lubi się powtarzać. Niech to utarte powiedzenie znajdzie swoje potwierdzenie we wtorkowy wieczór w Gdyni. Niech historia znów się powtórzy, niech Arka znów zamelduje się w majówkę w stolicy. My jesteśmy tu, ty dziś wygrasz mecz, nigdy nie zdradzimy cię!

 

Przewidywane składy:

Arka: Pilarz – Zbozień, Marcjanik, Helstrup, Marciniak – Zarandia, Nalepa, Szwoch, da Silva – Jankowski, Siemaszko.

Korona: Alomerović – Rymaniak, Kovacević, Dejmek, Kallaste – Kosakiewicz, Żubrowski, Możdżeń, Petrak, Cvijanović – Kaczarawa.